15 cze 2011

Co wy k...a wiecie o wampirach i wilkołakach, naiwne dziąciatka S. Meyer???

 Czytając ostatnio recenzję książki "Bezduszna" na blogu Dominiki Anny nagle na mych ustach zagościł uśmiech, gdy przypomniał mi się początek mojej znajomości z światem fantasy i gier RPG. 

Zaczynałam od starego dobrego Dungeons & Dragons 3.0 (Z tej gry pochodzi na przykład mój nick...), które to tak mnie "wciągnęło", że nocami czytałam sobie podręcznik gracza czy mistrza podziemi :). Gdy D&D zaczęło trochę kuleć mój dobry przyjaciel przyniósł dwa już lekko podniszczone podręczniki. 

Pierwszym był:  

13 cze 2011

Cassandra Clare "Mechaniczny Anioł" - wielkie zaskoczenie!



"Mechaniczny Anioł" to prequel trylogii "Dary Anioła". Książkę tą dorwałam z półki mego brata, gdy po zakończonej "Alicji" nie miałam natchnienia ani sił na Tolkiena i przypomniało mi się, że braciszek często ma jakieś dziwne książki. Gdy tylko zobaczyłam okładkę pomyślałam - "zapowiada się NIEciekawie", ale jako że stare góralskie przysłowie mówi, Gdy się nie ma, co się lubi to się kradnie, co popadnie, postanowiłam trochę się odmóżdżyć przy zdawałoby się kolejnej płytkiej książce dla naprawdę młodej młodzieży.
I owszem, przez pierwsze 50 stron chciało mi się niemal wyć czytając o Mrocznych Siostrach (odpowiednio Pani Dark i Pani Black...), Mrocznym Domu czy jakimś tajemniczym Mistrzu. Powiedziałam sobie jednak "to książka dla młodych ludzi, nie wymagaj za wiele" i czytałam dalej. I tu nastąpiło totalne zaskoczenie, bowiem gdy przymknęłam oko na często szablonowe postacie i miejscami mało realistyczne dialogi, to historia okazała się nad wyraz ciekawa. 

11 cze 2011

Jacek Piekara "Alicja" - pół na pół ....



Cieszę się, że Fabryka Słów wydała "Alicję" w całości, bez rozbijania na dwa tomu - dzięki temu nie wściekłam się ani po szybkim zakończeniu pierwszej części, ani po trochę spłyconej akcji części drugiej.

Ale od początku.
Na "Alicję" składają się dwie części zatytułowane odpowiednio "Alicja i Miasto Grzechu" oraz "Alicja i Ciemny Las". Głównym bohaterem jest Aleks - niespełniony scenarzysta, w którego życie niespodziewanie wkracza czternastoletnia Alicja, będąca dzieckiem nietuzinkowym i nad wyraz dojrzałym. Znajomość zapoczątkowana zbitą szybą okazuje się dla Aleksa punktem zwrotnym w jego zdawałoby się przegranym życiu. Niestety, za wszystko kiedyś trzeba zapłacić, a cena za Alicję okazuje się nie tyle wysoka, co przerażająca.

Mam bardzo mieszane uczucia, gdy myślę o tej książce. Początek, niemal cała pierwsza część bardzo mi się podobała. A nawet nie tyle "podobała”, co do mnie "przemówiła". W Aleksie, w jego sposobie myślenia znalazłam wiele z siebie jeszcze sprzed niedawna, a dodatkowo zbieżność imion sprawiało, iż czułam się jakbym czytała sama o sobie. Piekara bardzo umiejętnie rozbudza w człowieku ciekawość, a "Alicja i Miasto Grzechu" utrzymana jest w klimacie starego dobrego realizmu magicznego, jaki spotykamy na przykład w powieściach i opowiadaniach Jonathana Carrolla.

9 cze 2011

"Stukostrachy" czyli totalna porażka Stephena Kinga




Przebrnęłam! I do tej pozycji na pewno już NIGDY nie wrócę... 

Stephen King to mój ukochany (zwłaszcza po "Mrocznej Wieży") pisarz. Od wielu lat zapewnia mi albo dobrą zabawę, albo pytania o sensie tego wszystkiego. Czasem jednak trafiają się pozycje, za które najchętniej zepchnęłabym Stephena z jakiegoś klifu. Do takich pozycji zaliczam właśnie "Stukostrachy".

Od samego początku czułam, że frajda z lektury będzie znikoma. Jak to bywa u tak płodnych pisarzy - w końcu zaczynają się oni powtarzać, stosować te same zabiegi by przyciągnąć uwagę, rozbawić lub też zaszokować. I o ile to rozumiem, to sam początek akcji w "Stukostrachach" był tak łudząco podobny do "Pod kopułą". Bo oto mamy kawałek metalu, przy którego dotknięciu Bobbie czuje jakąś wibrację, która po chwili zanika. I ten kawałek metalu w żaden sposób nie daje się poruszyć. Nosz kurczę! Ręce mi opadły i gdyby nie brak innych lektur a także pewien upór i chęć znalezienia w tej książce czegoś, co Kinga zrehabilituje za przewidywalny początek i mdłą pierwszą bohaterkę to odpuściłabym sobie tą książkę. Ale brnęłam dalej. 

7 cze 2011

Lekki niedosyt, czyli Pilipiuk w wersji light.


Miałam wczoraj opisać wrażenia z pierwszego weekendu pracy, lecz zabrakło mi sił. Napisać też trochę o "Stukostrachach", które (całe szczęście!) zbliżają się ku finałowi. A dzisiaj ponarzekać trochę na pogodę, powspominać pobyt na śląsku. Ale jako że powszechnie wiadomym jest, że z Sil jest gapa, to niestety nie było mi dane ani posiedzieć dzisiaj przy komputerze, ani nawet pospać dłużej jak do godziny 5.30. Dlaczegóż to? Otóż, jakimś cudem pomyliłam daty podpisu w cholernym urzędzi epracy i dzisiaj musiałam kombinować co zrobić by mnie nie wykreślili z tej jakże zacnej (sic!) instytucji.

Tak więc znów wyruszyłam w podróż, a jako umilacz czasu zabrałam ze sobą "Wampira z M3". I ani się nie obejrzałam, a wracajac do domu (o 19.30, połączenia mam po prostu piękne..) nie miałam już co czytać.