25 cze 2012

"Królewska krew. Wieża elfów" Michael J. Sullivan


Tytuł: Królewska krew. Wieża elfów
Autor: Michael J. Sullivan
Wydawnictwo: Prószyński i S=ka
Data wydania: 18. 10. 20121
Ilość stron: 736
Moja ocena: 4/6

Łotrzykowie maści wszelakiej od dawna posiadali znaczące miejsce w moim serduchu: zarówno jako ulubiona klasa w grach rpg, jak i bohaterowie czytanych powieści fantastycznych. I z jednymi i z drugimi miałam jednak ciągle ten sam problem: powodzenie ich misji w dużej mierze zależało od przypadku, dobrego pomysłu na postać i szczęśliwej ręki Mistrza Gry. Do dziś pamiętam sytuację, w której jako jedyny złodziej w drużynie nie mogłam ani nic ukraść, ani nawet skutecznie oszukać jakiegokolwiek przeciwnika, gdyż jak na złość trafiałam albo krytyczne „1”, albo, w ostateczności wynik rzutu oscylował pomiędzy „2” a „5” (przy rzutach k20)…
A gdy dodacie do tego idiotycznie rozdzielone punkty umiejętności (i tutaj biję się pokornie w piersi), to otrzymacie najgorszego złodzieja w historii D&D. Podobnie rzecz ma się z książkami, w których główny prym wiodą bohaterowie parający się niechlubnym fachem „kradzieja”: autorzy, idąc na łatwiznę tworzą złodzieja, który nie dość, że o złodziejskiej profesji wie niewiele, to na dodatek skupiają się raczej na wątkach kompletnie niezwiązanych z swoja „klasą postaci”. I z jednej strony powieść Michaela J. Sullivana można by było zaliczyć do takich właśnie kwiatków literackich, jednak w ogólnym rozrachunku, mimo kilku potknięć, Królewska krew. Wieża elfów całkiem nieźle się broni i zaspokaja gust byłej łotrzycy…

Jednym z zabiegów, jaki można zapisać na plus książki Sullivana jest stworzenie drużyny dwóch łotrzyków (rzecz mało spotykana, gdyż fantasy złodzieje działają raczej samodzielnie): Royce i Hadrian pracują razem od kilku dobrych lat, i choć obaj zdecydowanie różnią się od siebie, to dzięki temu właśnie doskonale się uzupełniają. Jeden jest profesjonalistą wykonującym zadania bez mrugnięcia oka, nastawionym na zysk i przetrwanie, a drugi będąc nieco bardziej emocjonalnym, z powodzeniem macha mieczem i spieszy na ratunek uciśnionym (o ile owi uciśnieni posiadają jakąś realną gotówkę). Jeden otworzy każdy zamek i doskonale widzi w ciemności, drugi czarującym uśmiechem udobrucha każdego. Obaj mają dość tajemniczą przeszłość, której skrawki poznamy przez ponad 700 stron awanturniczej historii, co akurat bardzo mi się podobało: niemiło jest otrzymywać wszystko podane na tacy przez autora, a w Królewskiej krwi, mimo chwilami łatwymi do rozgryzienia tajemnicami jednak trzeba było trochę wysilić szare komórki.

Drugim niezaprzeczalnym plusem jest wyważone przedstawienie świata i zgrabną żonglerkę pomiędzy kolejnymi postaciami drugoplanowymi: nawet, jeśli chwilami raziła mnie naiwność pewnych osób lub nadmierna tajemniczość innych, to jednak taki schemat osiągał to, co założył sobie autor. Wszystko prowadziło do jak najlepszego poznania Hadriana i Royce’a, a także rozpoznania ich roli w historii całego uniwersum. Co prawda czasem brakowało mi momentów, w których nasi bohaterowie sami mówiliby o sobie, lecz wierzę, że w kolejnych tomach odsłonięte zostaną kolejne rąbki tajemnicy. Same przygody drużyny nie pozostawiają wiele do życzenia, a opisy potyczek z poszczególnymi przeciwnikami czy zagadkami dobrze wpisują się w motyw przygód dwóch (nie)typowych łotrów.

Królewska krew. Wieża elfów zapewniła mi kilka godzin dobrej rozrywki i przede wszystkim – nie zmęczyła w żadnym znaczeniu tego słowa. Poszczególne rozdziały nie pozwalały na choćby chwilę odpoczynku, i jedynie zakończenie nieco mnie rozczarowało. Domysły, jakie snułam przez lwią część powieści albo się sprawdziły, albo zostały prawie na pewno potwierdzone, ograniczając tym samym ilość zagadek, z jakimi możemy się spotkać w kolejnej części przygód Royce’a i Hadriana. Nie zmienia to jednak faktu, że po kontynuację sięgnę z przyjemnością i nadzieją na sporą inwencję twórczą autora.

23 komentarze:

  1. O, właśnie mi przypomniałaś, że nigdy nie grałam złodziejem. Muszę to nadrobić.;)

    Co do samej książki, to mi jednak wydała się mocno przewidywalna. No i ja w czytanych książkach trafiam raczej na łotrzyków poruszających się stadami.;) Niemniej, generalnie zgadzam się, że to całkiem fajne przygodowe czytadełko i czekam na ciąg dalszy.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzież to łotrzykowie poruszali się stadami? To mogłoby być ciekawe przeżycie :)

      Przyjemne i niezobowiązujące, a czasem czegoś takiego człowiekowi trzeba :D

      Usuń
  2. Dla mnie o łatwości, z jaką czyta się tę książkę najlepiej świadczy to, że mimo objętości kompletnie mnie nie zmęczyła (a książki powyżej 400 stron mają tendencję do męczenia) i byłam w stanie czytać ją do późnych godzin nocnych, zapominając o potrzebie snu. Aż zacytuje Moreni: fajne przygodowe czytadełko. A czasem właśnie takiego potrzeba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się wręcz zmuszałam do pójścia spać (gdzieś tak w okolicach czwartej nad ranem ^^)

      Usuń
  3. Brzmi ciekawie. Lubię takie klimaty. Tylko niepokoi mnie, że ta książka będzie mieć kontynuację. Czy w dzisiejszych czasach coś nie może być samodzielną powieścią? Bez żadnych dalszych części?

    Ps. Ze swojej strony bardzo polecam "Kłamstwa Locke'a Lamory" Scotta Lyncha. Też klimat łotrzykowski i niesamowicie przygodowy. Świetna książka. (Ale uwaga, ma kontynuację! :D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście uważam, że w "Kłamstwach..." najgorsze jest to, że jeszcze NIE mają kontynuacji.;) Autor akcję drugiego tomu zawiesił w takim momencie, że przez jakiś czas czekanie mnie fizycznie bolało...

      Usuń
    2. Oj, i mnie pan Lynch rozczarował z tą trzecią częścią. Czułam się podobnie jak Moreni.

      Przepraszam, że dopisuję tu nick i link, ale nie ma innej możliwości, a z konta google właściwie nie korzystam :)

      Grendella (http://ksiazkimojejsiostry.blox.pl)

      Usuń
    3. Moreni, tak źle nie jest, drugi tom jednak wyszedł. ;) Z trzecim są problemy, ponoć dlatego, że autor zmaga się z depresją. Drugiego akurat nie czytałem, ale korzystając z opinii Twojej i Sylwii (że jest zawieszenie akcji) poczekam, aż wyjdzie trójka. ;)
      A pierwszą część w ogóle da się czytać samą, bez konieczności sięganie po dalsze tomy. To dobra rzecz. Można poczekać spokojnie na dokończenie serii. :)

      Usuń
    4. Lynch nie rzucił mi się niestety w oczy podczas wizyty w bibliotece, ale jako że dawno mnie tam nie było to a nuż już jest? :)
      Jestem w trakcie tworzenia swojej bazy książek i gdzie nie spojrzę, tam 1 lub drugi tom cyklu. Masakra ^^

      Usuń
    5. Marku, ja właśnie zrobiłam ten błąd i sięgnęłam po tom drugi.;) Radzę Ci trzymać się Twojej strategii.:)

      Sil, to właśnie u Lyncha oni się poruszają stadami. Polecam ten cykl, bo jest fenomenalny, ale najbezpieczniej póki co zatrzymać się na pierwszym tomie. O ile, oczywiście, zdołasz.;)

      Usuń
    6. O,to tym bardziej poszukam :)
      I pewnie na pierwszym tomie się zatrzymam,póki nie znajdę drugiego :)

      Usuń
    7. Moreni, tak właśnie zrobię. ;)
      A generalnie drugi tom trzyma poziom "Kłamstw"?

      Usuń
  4. Kupiłam tanio i już czeka na półce. Ostatnio moją sympatię zyskują powieści łotrzykowskie. Bardzo mi się podobał "Honor złodzieja". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Honoru złodzieja" nie znam, ale coś mi się obiło o uszy.Jednak na razie daję sobie spokój z łotrzykami: co za dużo, to niezdrowo:P

      Usuń
  5. Mam ją od jakiegoś czasu na półce i chyba będę musiała wreszcie sama się za nią zabrać. Już tyle pozytywnych opinii czytałam na jej temat, że nie mogę jej sobie odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już tyle recenzji o tej książce czytałam... w sumie wnioskuję, że książka nie jest zła, ot rozrywka. Ale na razie nie mam czasu na takie rozrywki - najpierw własne zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można dać sobie trochę rozrywki w ramach odpoczynku od obowiązków

      Usuń
  7. Ja poczekam na kolejną część (a najlepiej całą serię) i opinie. :) Na razie jak ognia staram się unikać rozpoczynania kolejnych cykli, bo już za dużo tego. A i łotrzyków coraz więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na serię pewnie długo poczekasz, bo nic nie wiem o kontynuacji ;p

      Co do łotrzyków to się zgodzę: zatrzęsienie ich :P

      Usuń
  8. Kiedyś zamierzam sięgnąć, ale na pewno nie w pierwszej kolejności... Zobaczymy, ile mi to zajmie, ale coś czuję, że długo.

    Też lubiłam grać złodziejami, chociaż w sumie bardziej odpowiada mi profesja maga;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też to była pozycja "zapasowa", ale jako że czytam za szybko, to i szybko wszelkie zapasy wyczerpałam :P

      Łotrzyk jakoś zawsze bardziej mi pasował swoją pokrętną mentalnością ^^I obowiązkowo musiał to być pół-elf, chyba że graliśmy samymi elfami :D

      Usuń
  9. Nie chce mi się czytać :P Wiem o czym to jest, a ocena potwierdza moje przypuszczenie iż choć bez rewelacji warto w wolnej chwili zajrzeć do książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oż ty leniwy!
      Ja zawsze ciebie czytam, za to komentuję okazjonalnie :P

      Usuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)