5 mar 2013

Przebudzenie Lewiatana, James S. A. Corey


Tytuł: Przebudzenie Lewiatana
Autor: James S. A. Corey
Cykl wydawniczy: Ekspansja, tom 1
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 08.02.2013
Ilość stron: 360
Moja ocena: 5/6

Patrząc na polski rynek wydawniczy, do niedawna można było odnieść wrażenie, że dobra literatura fantastyczna wyparta została przez różnorakie odmiany czytadeł lekkich, przyjemnych i poza lekkością nic nie zawierających. Popularne wydawnictwa stawiały na literaturę łatwą w odbiorze i przede wszystkim: modną. Na szczęście daje się zauważyć powolny powrót do łask tej trudniejszej części fantastyki, jaką bez dwóch zdań jest science fiction. Wydawcy zdają się widzieć, że nie wszyscy czytelnicy marzą o samych romansach i łatwej przygodowej fantasy i wychodzą im naprzeciw. Przykładem dopieszczania klienta bardziej wymagającego jest Przebudzenie Lewiatana, wydane mimo licznych opóźnień i rzucające nowe światło na Fabrykę Słów, kojarzoną w naszym kraju jako dyżurnego wydawcę polskiego fantasy. Cieszy tym bardziej, że wbrew zwyczajowi, tym razem blurby i polecanki okazały się jak najbardziej prawdziwe, a książka Jamesa S. A. Coreya (czy też właściwie Daniela Abrahama i Tya Francka, to oni bowiem skrywają się pod tym pseudonimem) okazała się czymś naprawdę zaskakującym.

Akcja powieści toczy się w czasach, gdy zmodyfikowany napęd termojądrowy nazywany napędem Epsteina pozwolił ludzkości na dotarcie do krańców Układu Słonecznego. Pas Asteroid zamieszkuje już prawie sto milionów ludzi zwących się Pasiarzami: potomków tych, którzy wyemigrowali z przeludnionej i targanej niesnaskami Ziemi. I jak odległość od planety-matki początkowo wydawała się idealną receptą na szczęście, wolność i bogactwo, tak szybko okazało się, że zależności z Ziemią nie da się tak łatwo uniknąć. Zwłaszcza, że oprócz niejjest jeszcze Mars: siedziba Marsjańskiej Floty wojennej, postrzeganej jako przysłowiowy bat na buntowników. Pasiarze jednak radzą sobie jak tylko mogą: wydobywają surowce z asteroid, a wodę czerpią z Pierścieni Saturna, pełnych gigantycznych brył lodu. Holownik Cantenbury, jeden ze statków transportujących kosmiczne bryły lodowe, stał się uczestnikiem incydentu, który sprawił, że w międzyplanetarnym tyglu zawrzało. Ludność Pasa zyskała w końcu pretekst, by oficjalnie wystąpić przeciwko Marsowi, a to wszystko przez komunikat nadany przez zastępcę kapitana Cantenbury’ego, w którym to Jim Holden ujawnia niewłaściwe zastosowanie sprzętu Marsjańskiej Floty wojennej. Nieświadomy siły swego przekazu Jim Holden wraz z ocalałą garstką załogi znajduje się nagle w centrum wydarzeń, które znacznie nadwerężają jego wiarę w ludzką praworządność.

Perypetie Holdena odbywające się przeważnie w przestrzeni kosmicznej i mające na celu odkrycie przyczyny tragicznych wydarzeń są jedynie częścią zaprezentowanej nam przez Coreya akcji. Na przemian z rozdziałami o czystym space operowym zabarwieniu dostajemy bowiem drugi wątek, który choć mniej fantastyczny, to za to o wiele bardziej mroczny i pasujący do konwencji czarnego kryminału. Tutaj naszym przewodnikiem po Pasie Asteroid będzie detektyw Joe Miller, członek mieszczącej się na planetoidzie Ceres swoistej Pasowej służby bezpieczeństwa zwanej Star Helix Security. Dostaje on od swojej przełożonej nietypowe zadane: ma znaleźć i doprowadzić do rodziców młodą Julię Mao. Problem polega na tym, że Julie nie ma na Ceres, a ostatni ślad prowadzi do wspomnianego w poprzednim akapicie incydentu gdzieś w przestrzeni kosmicznej. Dodatkowo w Pasie zaczyna dochodzić do coraz większych zamieszek, a z pozoru czysto detektywistyczne zadanie staje się niebezpieczne dla samego Millera.

Choć od początku znamy jeden motyw łączący oba główne wątki, to niemalże przez całą lekturę nie jesteśmy (podobnie jak nasi dwaj bohaterowie) świadomi globalnego, czy wręcz kosmicznego wymiaru całej intrygi. I to jest jedną z największych zalet Przebudzenia Lewiatana: dzięki przeskokom między relacjami Holdena i Millera niby zyskujemy większą wiedzę niż każdy z nich, ale mimo wszystko nic nie przygotowuje nas na poznanie choćby fragmentu prawdy, jaka zaserwowana zostaje w ostatnim rozdziale. Corey umiejętnie i z wyczuciem zdradza fragmenty informacji na temat faktycznego stanu rzeczy, zręcznie wplatając w relacje bohaterów podstawowe wiadomości o otaczającej ich rzeczywistości. Dzięki temu niemal każdy rozdział jest dla czytelnika zaskoczeniem, a zasadnicze różnice w mentalności bohaterów pozwalają na szersze zrozumienie pojmowania rzeczywistości przez mieszkańców Pasa i Ziemi. A ta warstwa zasługuje na szczególną uwagę. Z jednej strony mamy Holdena: honorowego i pełnego idealizmu człowieka, który ze względów ideologicznych (a może przez posiadanie zwykłego sumienia) wybrał życie dostawcy wody, z dala od niehumanitarnych rozkazów, które musiałby wykonywać jako żołnierz. Holden chwilami poraża swoją naiwnością i wiarą w to, że jeśli tylko będzie w porządku wobec innych ludzi, to zarówno wrogowie, jak i przyjaciele będą wobec niego postępować tak samo. Czasem czytelnik aż zastanawia się, jakim cudem w połowie książki nasz Jim jeszcze nie zorientował się, żeotacza go fałsz. Mimo swej naiwności Holden daje się jednak lubić, zwłaszcza ze względu na bezsprzeczne oddanie swojej załodze i realną troskę o nich. Totalnym antagonistą Jima jest detektyw Miller: człowiek „po przejściach”, pełen cynizmu i swoistego fatalizmu. Swoim zachowaniem podczas służby przywodzi czasem na myśl Martina Riggsa z kultowej Zabójczej broni: gdy sytuacja tego wymaga, nie waha się ani sekundy i działa, nawet jeśli działanie to pozostaje w konflikcie z przepisami Star Helix Security. I choć pozornie Miller jest postacią dość antypatyczną, to zdecydowanie bardziej wzbudza sympatię: może właśnie przez jego realizm i gorycz, jaka często przez niego przemawia.

Przebudzenie Lewiatana nie jest, jak można by wywnioskować z powyższych akapitów, jedynie studium psychiki dwóch odmiennych bohaterów. To tylko coś na kształt dodatku do wartkiej akcji, niedającej pozornie chwili wytchnienia. Nie znajdziecie tutaj żadnych długich filozoficznych wywodów, a i postępowanie bohaterów pozostawione zostaje waszemu osądowi (o ile oczywiście znajdziecie chwilę, by oderwać się od naprawdę wciągającej fabuły i podumać o ludzkiej naturze), podobnie jak przypuszczenia odnośnie genezy całej intrygi. Co więcej: książka Coreya to jedna z niewielu pozycji opisujących ludzkość nieprzypiętą grawitacją do Ziemi czy kolonizatorów odległych galaktyk. Tutaj dostaniecie coś „pomiędzy”: już wędrujemy po Układzie Słonecznym, już zasiedliliśmy pobliskie planety, ale kosmos, czy wręcz KOSMOS, nadal pozostaje poza ludzkim zasięgiem. Ten traktowany często po macoszemu fragment przyszłej historii kolonizacji pozostaje nadal świeży, wiele o tych czasach można jeszcze opowiedzieć. I to właśnie robi James S. A. Corey. I robi to dobrze.

Na koniec mała i subiektywna uwaga recenzenta: mam nadzieję, że Przebudzenie Lewiatana przyjmie się dobrze na naszym rynku i uświadomizarówno wydawnictwom, jak i czytelnikom jeden zasadniczy fakt: s-f warto wydawać i trzeba czytać. A książki takie jak ta mogą być świetnym początkiem przygody z fantastyką naukową dla tych, co od każdego science trzymali się z daleka. Oby tak dalej!


Recenzja napisana dla portalu:

21 komentarzy:

  1. Świetna recenzja, masz rację że sci fi należy czytać, ja dzięki "Eksplorując nieznane" przekonałem się o tym na własnej skórze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Eksplorując nieznane" to w ogóle zupełnie inna bajka: tam trzeba czytać s-f na poważnie, nie tylko ku zwykłej rozrywce :DD

      Usuń
  2. Rzeczywiście ostatnimi czasy piętrzyło się tych "lekkich" książek na półkach księgarń, ale i tych "porządniejszych" coraz więcej, co mi - jako niezbyt doświadczonej w sci-fi osobie - bardzo pasuje :) Jak sama napisałaś, jest to trudniejszy odłam fantastyki i chyba takie też jest "Przebudzenie Lewiatana", po które się pokusiłam i od dzisiaj mam je na półce. Polecasz, więc chyba za chwilę zacznę czytać :) Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny wybór: "Przebudzenie" nie jest książką trudną, za to może przyzwyczaić do nieco innych światów niż klasyczne fantasy :D

      Usuń
  3. Przyznam, że ja z kolei nawału tych 'lekkich' lektur już nie dostrzegam, bo na całe szczęście namnożyło się na rynku dużo bardziej sensownych rzeczy - połowa pozycji Maga, większość Powergraphu, Watts w Ars Machinie, klasyka SF w Solarisie, Dick w Rebisie, a to sam czubek góry. Tak więc czytadła w księgarniach nijak mi nie przeszkadzają - a jeśli pozwalają dobrym wydawnictwom zarobić na te ambitniejsze pozycje, to tym lepiej, niech im się sprzedają, na zdrowie.
    Co do samej książki, to nie wiem, czy się skuszę. Wkurza mnie FS i ich dzielenie na tomy wszystkiego, co się da, przy równoczesnym niekończeniu cykli. Tak więc jak wydadzą całość, to wtedy rozważę. No i akcja na pierwszym planie też już jakoś coraz mniej leży mi w książkach, wolę jednak więcej tych rozważań i głębi, przytłoczenie problematyką i robienie czytelnikowi wody z mózgu - a sf jest do tego wszystkiego idealne. Przygodowe historie zostawiam kinematografii, zwłaszcza jak całość efektownie wygląda i jest na czym oko zawiesić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, jak się wie, gdzie szukać, to s-f jest dużo :) I niech wydają: gdyby taki MAG skupiał się tylko na UW, to długo by nie pociągnął...

      Wszystkich wkurza to dzielenie na tomy, ale FS i tak to robi i chyba w tym wypadku głos ogółu ma niewielkie znaczenie :(
      Wskoczyłaś na wyższy poziom czytelnictwa :PP

      Usuń
  4. Kolejna entuzjastyczna recenzja Przebudzenia. I pewnie się skusze, ale kiedyś, jak zamkną przynajmniej część pierwszą.
    Faktycznie sporo lekkiej fantastyki się pojawia, ale całe szczęście obok, a nie kosztem tej lepszej. Zawsze ma się wybór - bo czasem i te lżejsze pozycje są potrzebne żeby odpocząć i naprawdę docenić to, co wartościowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szczerze: wiele współczesnych debiutów na tyle przyzwyczaiło mnie do kończenia tomu w najmniej odpowiednim momencie, że nawet nie zorientowałam się w tej haniebnej taktyce wydawnictwa. Ale nawet jeśli na drugą część pierwszego tomu przyjdzie nam czekać, to jednak lektura jakoś zapadła mi w pamięci.

      Ja niby osobiście nie odczuwam tego prostactwa w wydawanych pozycjach, bo albo kupuję starocie, albo dostaję oferty recenzowania pozycji, które mi odpowiadają. Ale zaglądam czasem na strony wydawnictw, a tam... w czołówce zazwyczaj nędza...

      Usuń
  5. Mi się podobała. Chociaż trochę przekłamana, bo tekst z tyłu okładki mówi nieprawdę. Ponoć spowodowane jest to tym, że u nas podzielili tą część na 2 tomy, i coś w tym jest bo akcja kończy się w najlepszym momencie.
    Ale tak to polecam. Sporo gadania, trochę akcji, ale czyta się przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólne info o książce nie wspomina o tym, że pierwszy tom jest połową pierwszego oryginalnego tomu... Faktycznie, akcja kończy się w najbardziej ciekawym momencie, gdy zaczyna się coś klarować, ale da się to przeżyć :PP
      Czyta się przyjemnie i szybko, bez większych zgrzytów, a ostatnio takie książki mi pasują :P

      Usuń
  6. masz absolutną rację: sci-fi wydawać należy! Jest go stanowczo za mało. Dobrego sci fi jeszcze mniej...

    Przebudzenie Lewiatana to dość głośna pozycja - w sensie, że głośno o niej tu i tam ;-). Jakoś nie udało mi się położyć na niej ręki. Starałbym się bardziej, gdybym wiedział, że Corey to m.in. Abraham, którego zdążyłem już polubić (właściwie tylko na podstawie jednej powieści: Cienia w środku lata). Będę się starał nadrobić... bo sci fi to mogę czytać zawsze i wszędzie. Dobre tym bardziej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do "dobrego s-f" mam ostatnio mieszane uczucia. Robię drugie podejście do wyzwania "eksplorując nieznane" http://zaginionyalmanach.blogspot.com/p/wyzwanie.html i drugi raz, choć czuję potencjał, to na kolana mnie ta lektura nie powaliła. Może źle trafiam, może Diuny i Hyperiona nic nie przebije, ale jakoś tak się zniechęcam.

      Wracając do s-f ogólnie: pozycje takie jak ta są świetnym materiałem dla zakochanych w smokach/wampirach/kryminałach ludzi pragnących zacząć przygodę z s-f. Nie odrzuci, zapewni trochę rozrywki i ogólnie przekona do braku smoków w literaturze :PP

      Usuń
  7. A ja zapraszam Silaqui na swego bloga: http://opowiescifantastyczne.blogspot.com/ może Ci przypadnie do gustu :)
    Jak widać ja się tak rozmiłowałem w fantastyce, że i sam ja powolutku piszę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Teraz to już kompletnie nie wiem, czy brać się za 'Przebudzenie...' w najbliższym czasie, czy odwlekać ile wlezie (dostałam do recenzji, więc w nieskończoność odwlekać nie mogę), żeby zmniejszyć dystans czasowy pomiędzy lekturą pierwszej i drugiej części. Paskudnie, że to podzielili.

    Pozdrawiam,
    Jezebel (http://kapryfolium.pl/)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze: odwlekaj ile wlezie, tak czy inaczej lektura okaże się przyjemną (czy mega wartościową, to już z perspektywy czasu inaczej się wydaje), ale im mniejszy odstęp między dwiema połowami książki, tym lepiej. Takie czytanie na raty może wkurzyć, o czym z resztą pisałam w recenzji drugiego tomu "pomnika" Ziemiańskiego :PP

      Usuń
    2. Dobrze Ci, szczęściaro, że dostałaś całościowy egzemplarz recenzencki.

      Usuń
    3. No właśnie nie dostałam, dostałam normalną książkę, która kończy się w momencie wyjaśnienia pewnego wątku (a raczej rzucenia kilku zdań o tym, po co coś się zdarzyło). Jak porównywałam ilość stron wydanej książki z moim egzemplarzem, to różnic nie zauważyłam.
      Tak w ciemno zakładam, że nie będziesz żałować. Jeśli będziesz: możesz na mnie jakąś klątwę rzucić czy coś innego, w stylu rudzielców :PP

      Usuń
    4. A widzisz, wydawało mi się, że gdzieś pisałaś, iż wysłali Ci całość i teraz trzeba będzie recenzję zmieniać. Widocznie coś pokręciłam ;o)

      Nie mów dwa razy :P

      Usuń
  9. Właśnie kończę czytać, ciekaw jestem drugiej części :-)

    OdpowiedzUsuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)