26 mar 2014

Demon ruchu, Wydanie uzupełnione. Stefan Grabiński







Tytuł:Demon ruchu. Wydanie uzupełnione
Autor:Stefan Grabiński
Wydawnictwo:Book Rage
Data wydania: 27.02.2014
Format: EPUB, MOBI
Moja ocena: 5/6







Grabiński od jakiegoś czasu przeżywa swoisty renesans: zapomniany przez lata wrócił do łask już kilka lat temu, kiedy to wydano zbiór „Demon ruchu i inne opowiadania”. W tym roku ponownie możemy sięgnąć po dzieła polskiego Poego, i choć tytuł publikacji wydaje się identyczny z tym sprzed kilku lat, to istnieje jedna zasadnicza różnica. W ostatnim papierowym wydaniu mieliśmy do czynienia z przekrojem twórczości Grabińskiego, tutaj natomiast, w zbiorze Demon ruchu. Wydanie uzupełnione opublikowano jedynie te opowiadania, które związane są z szeroko pojętą koleją. Na pierwszy rzut oka taki zabieg wydaje się ryzykowny, ale po lekturze czternastu opowieści wybór tematu przewodniego nabiera sensu.

Kolej to współcześnie obiekt ustawicznych narzekań i niewybrednych żartów, instytucja kojarzona z opóźnieniami, taborem pamiętającym lata siedemdziesiąte i opłakanym stanem infrastruktury. Dla przeciętnego podróżnego wędrówka z punktu A do punktu B nierzadko jest traumatycznym przeżyciem (zwłaszcza, gdy konieczna jest przesiadka, a czasu na zmianę pociągu planowo jest niewiele), w przedziałach zawsze jest albo za zimno, albo za gorąco, a wizyta w toalecie to istna szkoła przetrwania rodem z najgorszego koszmaru. Mimo tych wszystkich wad (systematycznie, choć niesamowicie powoli niwelowanych przez Polskie Koleje Państwowe) podróż pociągiem zawsze ma w sobie coś magicznego. Już sam fakt, że podróżujemy w brzuchu bestii ważącej bez mała czterysta ton pobudza wyobraźnię, jak więc silnie musiała na ludzi oddziaływać kolej w czasach, gdy zamiast elektrycznych czy spalinowych lokomotyw głowa potwora buchała parą i karmiona była tonami węgla, a ludzie związani z pociągami byli niczym mędrcy obcujący z czymś niesamowitym.

Zachwyt koleją przebija z każdego opowiadania zawartego w zbiorze, niemal namacalna jest sympatia dla tych, którzy stalowym potworom poświęcili swoje życie. W Głuchej przestrzeni, utworze który czytamy jako pierwszy, spotykamy Szymona Wawerę, emerytowanego konduktora. Wawera na własne życzenie obejmuje opieką wyłączony z ruchu odcinek torów i nieużywaną od roku budkę dróżnika. Wawerę cechuje bezinteresowna miłość do swojej pracy, miłość do tego dwunastokilometrowego odcinka torów. Głucha przestrzeń to nostalgiczna opowieść, którą doskonale zrozumie każdy, kto był świadkiem powolnego umierania małych stacji kolejowych, kto w milczeniu, wraz z mieszkańcami jakiegoś zapomnianego przez Boga miasteczka żegnał ostatni przejeżdżający pociąg, a później z bólem serca patrzył na powolne niszczenie przedwojennego dworca. I być może jak Wawera bezskutecznie wyczekiwał chwili, gdy nad ranem znów szyny zaczną gwarzyć i rozlegnie się gwizd nadjeżdżającej lokomotywy. To opowiadanie niewiele ma w sobie z opowieści grozy, nawet samo zakończenie raczej wzbudza smutek i nieuchwytną tęsknotę. Wybór Głuchej przestrzeni na pierwsze opowiadanie wprowadza czytelnika w odpowiedni nastrój, niezbędny do pełnego przeżywania pozostałych zawartych w książce utworów.

Drugą historią jest Smoluch: zdecydowanie bardziej bliskie formą klasycznemu opowiadaniu grozy, w którym tytułowy Smoluch jest czymś w rodzaju złego omenu, nawiedzającego zmierzające ku zagładzie składy. Jednak to nie ów tajemniczy stwór jest w centrum opowiadanej historii, a konduktor Błażek Boroń. Jest on podobnie jak Wawera oddany swej pracy, jednak przedstawia dość specyficzne podejście pełnionych obowiązków. Dla Boronia najważniejsza była kolej, podróż, przemieszczanie się z miejsca na miejsce, a podróżnych uważał za zło konieczne, uparcie zakłócające odwieczne przemierzanie przestrzeni. Boroniowi nie odmówi racji każdy, komu dane było po prostu podróżować pociągiem, dla samej jazdy: wyruszyć rano z stacji początkowej i wieczorem wrócić do punktu wyjścia. Takie całodniowe przejażdżki pociągiem, wpatrywanie się w mijane stacje zdawały się czymś czystszym niż prozaiczna jazda do określonego miejsca. Może i nie kończyły się one tak, jak opisana w Smoluchu konduktorska tura, ale przecież nie o koniec wędrówki tutaj chodzi, a o nią samą.

Każda z kolejnych zawartych w Demonie ruchu historia jest w znacznej mierze skupiona na podobnych wątkach, co w opisanych powyżej dwóch opowiadaniach: zamiłowaniu do pełnionej służby, uzależnieniu od ruchu, majestatu kolei. Wielokrotnie Grabiński ukazuje nam, jak bardzo praca kolejarza zmienia człowieka, czy też paradoksalnie: ukazuje jego prawdziwą naturę. W W przedziale spotykamy nieśmiałego safandułę, który tylko w pociągu nabiera animuszu i staje się duszą towarzystwa, w Wiecznym pasażerze mamy do czynienia z wiecznym podróżnym, odbywającym symboliczne podróże podczas postoju pociągu na stacji, a Maszynista Grot jest historią niespełnionego lotnika szukającego w kolei namiastki szybowania w przestworzach. Drugą mocną stroną opowiadań Grabińskiego jest dusza czy też duch kolei: raz objawiający się w postaci Smolucha, raz dający o sobie znać nadawanymi przez zmarłego sygnałami alarmowymi. Autor wielokrotnie uświadamia nam, jak wiele z rzeczy już minionych nadal pozostaje gdzieś pod powłoką rzeczywistości i gdy tylko trafi na nie odpowiedni człowiek, dostatecznie oddany kolei i znający wszelkie niuanse związane z tą pracą, powłoka dnia dzisiejszego uchyla się na chwilę by dać głos sprawom dawno przebrzmiałym. Kwintesencją tej myśli są opowiadania Ślepy tor, Ultima Thule i Engramy Szatery. W każdym z nich wątek nadprzyrodzony skupia się właśnie oddziaływaniu pociągów na ich wieloletnich opiekunów, a skutki ujrzenia przez chwilę „drugiej strony” są tak różne, jak różni są bohaterowie opowieści.

Sposób, w jaki Grabiński buduje nastrój, kunszt języka i niesamowita wręcz magiczność każdego z zawartych w Demonie ruchu opowiadań sprawiają, że czytelnik daje się porwać tym historiom, wciągnąć w świat buchających parą molochów otoczonych mgłą tajemniczości. Nie przeszkadza nam tutaj archaiczny już sposób konstrukcji opowiadania, mały udział straszności serwowanej przez współczesnych twórców powieści grozy. U Grabińskiego groza przybiera bardziej ludzką twarz, podstawą wszystkich historii jest wprowadzenia czytelnika w mikrokosmos kolejarskiej braci, przedstawienie nienazwanego w sposób nastrojowy i ograniczenie puenty do swoistego zawieszenia odbiorcy pomiędzy rzeczywistością a tym, co kryje się tuż obok niej. Dodatkowo połączenie czegoś tak namacalnego jak pociąg, martwy wytwór myśli ludzkiej i tego, czego dotknąć w żaden sposób nie jesteśmy w stanie, wytwarza niepokojącą i magiczną mieszankę zdecydowanie godną polecenia.
Recenzja napisana dla portalu:

Dziękuję serwisowi BookRage za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

6 komentarzy:

  1. Kocham Grabińskiego, kilka lat temu przeczytałam wszystko, co napisał. Uwielbiam zwłaszcza klimat jego opowiadań, to, jak tworzy nastrój narastającej grozy bez epatowania przemocą czy krwią i zawsze się zastanawiasz, czy to prawda, czy tylko Ci się wydaje... Fajnie, że wznawiają jego twórczość, warta jest uwagi. I nie zgadzam się z porównaniem go do Poe'ego (nazywano go i nazywa się nadal polskim Edgarem Allanem Poe), moim zdaniem Grabiński jest o wiele lepszy;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Grabiński ożywa też dzięki Nagrodzie Polskiej Literatury Grozy jego imienia, która będzie rozdana po raz pierwszy w tym roku na KFASONie:) Z pewnoscią warto znać prozę autora... A u mnie dzisiaj oryginalny Poe.
    Eh, ja też lubię pociągi, i to te stare, osobówki z niewygodnymi siedzeniami, jest klimat - ale jak człek swego czasu jeździł 8 godzin pociągiem do domu, to zdążył to znienawidzić :) Na szczęście teraz jeżdżę tak rzadko, że sentyment powraca, a nie ma większej szkoły przetrwania, niż pojechać pociągiem na Woodstock... Ale mimo wszystko to tutum-tutum ma pewne zalety :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nagrodzie dowiedziałam się niedawno, szczerze kibicuję by pomysł się przyjął.

      Dla mnie największym minusem współczesnej kolei jest całkowity zakaz palenia. przy całonocnej podróży naprawdę jest to męczące dla kogoś, kto pali od kilkunastu lat ;P
      jazda pociągiem uspokaja mnie, najlepiej mi się zasypia gdy słyszę miarowy stukot kół.

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że napiszesz notki o wszystkich wznowieniach Grabińskiego dokonanych przez BookRage :-)
    Ta kolejowa groza, którą zachwyca się też China Miéville, no i zachwycał Stanisław Lem jest jednak u mnie na drugim miejscu. Chylę czoła przed umiejętnością „zrobienia” nastroju z czegoś tak wydawałoby się banalnego jak jazda pociągiem. Ale jednak ogień, który jest bohaterem „Księgi ognia”... no...
    Pierwszy raz czytałem „Niesamowite opowieści” (wydanie z serii „Stanisław Lem poleca”) w nocy, jadąc pociągiem. Wrażenie niesamowite, ale dzielnie nie wysiadłem przy opowiadaniach wybranych z Demona ruchu;-) ...ale te związane z ogniem wywoływały u mnie lęk na zupełnie na innym poziomie.
    Ta nagroda jego imienia to strzał w dziesiątkę! To skandal, że tak łatwo zapomniano o Grabińskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki mam zamiar, chociaż chcę przetykać Grabińskiego innymi autorami by nie zmęczyć zbytnio materiału :)
      "Księgę ognia" zamierzam czytać po "Ogrójcu", na szczęście mam cały podstawowy pakiet :)

      Zapomniano, ale teraz przypominamy :))

      Usuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)