1 kwi 2014

Światło cieni, Rafał Dębski





Tytuł:Światło cieni
Autor:Rafał Dębski
Seria wydawnicza:Horyzonty Zdarzeń
Wydawnictwo:Rebis
Data wydania: 01.04.2014
Ilość stron:272
Moja ocena:4/6






Z polską literaturą science fiction nie dzieje się dobrze: do niedawna na rynku liczyły się praktycznie dwa wydawnictwa wypuszczające książki opatrzone rodzimym nazwiskiem i wpisujące się w nurt fantastyki naukowej. Od jakiegoś czasu pojawiło się jednak światełko w tunelu w postaci nowej serii Rebisu o jakże przyjemnie dla ucha brzmiącej nazwie Horyzonty zdarzeń. Z notek prasowych i wpisów w mediach społecznościowych dowiedzieć się mogliśmy, że oto wydawane będzie nasze SF, a wśród nazwisk uczestników owego procederu pojawili się między innymi tacy autorzy jak Marcin Przybyłek, Robert Szmidt, Andrzej Zimniak czy otwierający serię Rafał Dębski. Znane nazwiska to jednak niekoniecznie muszą świadczyć o sukcesie serii, jednak Światło cieni Dębskiego stanowi przyzwoite rozpoczęcie nowego projektu.

O fabule ciężko napisać coś więcej niż to, co zostało zawarte w blurbie: ot, spotykamy członków pewnej ekspedycji naukowej, badających planetę noszącą wszelkie znamiona idealnej do zasiedlenia przez ludzi. Coś jednak jest nie tak, wśród uczestników ekspedycji z niewiadomych przyczyn wzrasta poziom agresji, a piloci podczas rajdów po powierzchni planety spotykają tajemnicze cienie, których jednak nie rejestruje ani wszelaka aparatura, ani nie widzą pozostający w bazie naukowcy. Gdy sytuacja staje się wręcz tragiczna w skutkach, kierujący wyprawą komandor Reuben postanawia opuścić planetę, by zapobiec dalszym aktom agresji. Podczas podróży do najbliższego portalu na statku kosmicznym dochodzi do wydarzeń jeszcze dziwniejszych, wyjaśniających jednocześnie naturę napotkanych przez ekspedycję anomalii.

Pierwszym, co rzuca się w oczy podczas lektury Światła cieni jest skupienie się autora na człowieku jako najważniejszym elemencie opowiadanej historii. Owszem, na kartach powieści dostajemy skondensowaną i wizję otaczającej bohaterów rzeczywistości, znajdziemy nawet uproszczony opis sytuacji politycznej czy retrospekcje głównego bohatera, lokujące wydarzenia w określonym przedziale czasowym, ale wszystko to stanowi jedynie tło do tego, co dzieje się w głowie Reubena. Również bohaterowie drugoplanowi zarysowani są bardzo oszczędnie, w stopniu wystarczającym do przedstawienia pewnych wzorców zachowań, nie pozwalając jednocześnie czytelnikowi na poczucie wobec nich jakiejkolwiek emocji poza obojętnością i świadomością ich istnienia. Najważniejszy jest tutaj komandor, to on gra pierwsze skrzypce zarówno jako szef ekspedycji, ale również jako dość trafny przykład przedstawiciela ludzkości, zmuszonej do konfrontacji z nieznanym zagrożeniem z kosmosu. Chociaż Reuben wydaje się początkowo zwykłym żołdakiem, dość szybko znajdujemy w nim elementy tożsame bardziej z romantykami niż bezmyślnymi trybikami wojskowej machiny. To postać w znacznej mierze tragiczna: z jednej strony cechująca się głęboką miłością do ludzkości jako takiej, z drugiej strony w pewnym stopniu od niej odcięta, określająca się jako człowiek bez miejsca, które mógłby nazwać domem. Sposób, w jaki komandor radzi sobie z przeciwnościami, napotkanymi podczas opisywanej w Świetle cieni wyprawie, jest wyraźnie zdeterminowany zarówno jego pochodzeniem, jak i osobistym pędem za wiedzą, w jego czasach uważaną za przestarzałą i zbędną. Dzięki temu Reuben zdaje się lepiej dostrzegać grożące wszystkim zagrożenie i jest w stanie podejmować konieczne, choć nie do końca akceptowane przez załogę decyzje. Bez obaw można stwierdzić, że Rafałowi Dębskiemu udało się stworzyć nad wyraz ludzkiego bohatera, który być może tym bardziej zapada w pamięć, im mniej zajmują ją pozostali członkowie wyprawy.

OK, zatem mamy świetnego bohatera, dzięki któremu autor przemyca na strony powieści science fiction elementy stricte filozoficzne, porusza problemy, z którymi być może ludzkość będzie musiała się borykać w bliżej nieokreślonej przyszłości. Mamy zarys świata, w którym wszechświat eksplorowany jest już od pokoleń, a pojęcia będące dla nas jedynie teoriami stosowane są w praktyce. Mamy w końcu wizję Federacji, tworu państwowego utrzymującego ład w zasiedlonym przez ludzi fragmencie kosmosu. Co zatem sprawia, że we wstępie użyte zostało określenie „przyzwoite rozpoczęcie nowego projektu” zamiast bardziej entuzjastycznych słów? Paradoksalnie właśnie fakt, że w Świetle cieni zbyt wiele elementów jest jedynie zarysem, fragmentaryczną wizją zostawiającą oczywiście naszej wyobraźni spore pole do popisu, ale w swym minimalizmie pozostawiającą spory niedosyt.

Po zakończeniu lektury nie sposób oprzeć się wrażeniu, że oto mamy do czynienia z opowiadaniem rozszerzonym na tyle, by spełniało normy odpowiednie dla powieści. Nie jest to na szczęście zrobione w sposób nieudolny, niemal wszystko w książce Dębskiego zdaje się być niezbędne do pełnego zrozumienia założeń autora, ale w jakiś sposób objętość powieści jest jednocześnie zbyt mała i zbyt duża. Zbyt mała z powodu wspomnianego już uczucia niedosytu, głodu informacji o świecie, w jakim przyszło żyć Reubenowi; zbyt duża zaś dlatego, że dość szybko czytelnik domyśla się natury zagrożenia i z pewnym znużeniem oczekuje zasadniczo bardzo dobrego finału.

Światło cieni to pozycja, którą czyta się przyjemnie i która nie uderza w czytelnika zbyt dużą dawką elementów naukowych. Jako pierwsza z serii Horyzontów Zdarzeń może z powodzeniem przyciągnąć do science fiction fanów Rafała Dębskiego, gustujących w nieco innych gatunkach fantastyki. Dla osoby lepiej zaznajomionej z tematem będzie to natomiast sposób na przyjemną i przyzwoitą fantastykę naukową, zapewniającą odpowiednią dawkę rozrywki, przy zachowaniu jednocześnie szacunku do czytelnika. Dodatkowo, ciekawym doświadczeniem może się okazać po prostu spotkanie romantyka w zimnym i bezdusznym wszechświecie.


Recenzja napisana dla portalu:

4 komentarze:

  1. No, co do tego SF, to nie tylko. Na prezentacji na Pyrkonie mówili, że jak się trafi dobre, to i klasyczne fantasy puszczą. Ale o dobre fantasy ciężko...

    W ogóle ta seria budzi we mnie spore nadzieje - chciałabym, żeby stała się miejscem, w którym można spotkać dobrego polskiego autora fantastę. Z trzech wydawnictw, które wydają polskich autorów (a które nie są jakoś szczególnie niszowe) tylko Powergraph wydaje prozę nieco ambitniejszą, a nawet i oni raczej nie wypuszczą debiutanta na papierze (co Rebis obiecał robić, jeśli debiutant będzie trzymał poziom). Trochę liczę na to, że "Horyzonty zdarzeń" odkryją jakąś perełkę.

    Tym bardziej cieszy, ze pierwsza pozycja w serii trzyma poziom - akurat Dębski i Przybyłek (mimo całej mojej sympatii dla tego drugiego) to tym razem trochę nie mój klimat, ale później ma być coś bliższego steampunkowi, więc czekam na okazję, żeby na własnej skórze przekonać się, jak to z tymi "Horyzontami.." jest.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rebis rzuca wyzwanie Solarisowi i Magowi? Będzie się działo ;-). Zwłaszcza, że i Powergraph nieźle działa, choć mniej regularnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałem o tej serii, ale cieszy fakt, że literatura science fiction niejako wraca do łask. Być może sukces osiągnięty za sprawą wznowień twórczości Dicka (ja jestem tą serię wręcz zachwycony i regularnie kupuję oraz czytuję kolejne pozycje) stał się bodźcem do tego, by dać również szansę polskim twórcom?

    Jeśli chodzi o rodzimą literaturę science fiction to moja wiedza jest raczej skromna - Wiatrowski, "Snerg" Wiśniewski, Zajdel oraz oczywiście Lem z nazwisk uznanych; Dukaj, Kosik, Ziemiański, Grzędowicz, czy Ćwiek jeśli chodzi o literatów bardziej współczesnych. Jeśli wypatrzysz jakąś ciekawą pozycję z prezentowanej serii daj znać - warto byłoby wrócić do bardziej zażyłych kontaktów z tą gałęzią literatury :) Dębski i jego "Światło cieni" na podstawie Twojej recenzji niezbyt mnie przekonują - książka wydaje się dość wtórna. Nowy świat, tajemnicze zagrożenie oraz silnie wyeksponowana sylwetka głównego bohatera, który nie jest jednak herosem a zwykłym człowiekiem, ze wszystkimi przypadłościami ludzkiej natury - schemat raczej wyświechtany :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że może mnie zadowolić. Dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)