13 kwi 2015

Coś dla mnie i coś dla was, czyli mały bonus.

ten wpis taki nie jest, ale Doktorowy element musiał się pojawić :)
Dzisiaj przed wami typowa zapchajdziura, która nieco wymknęła się spod kontroli gdyż tekst o "Krokach w nieznane 2007" utknął w martwym punkcie i ani myśli ruszyć dalej. Wszystko moja wina. Ambitnie postanowiłam opisać swoje wrażenia związane z każdym opowiadaniem zawartym w antologii i, jak zwykle, napotkałam ten sam problem, co z niektórymi książkami. Nie potrafię wykrzesać z siebie nic konkretnego na temat rzeczy dla mnie przeciętnych. Gdy jest mowa o dziełach wybitnych (lub wybitnie złych) jakoś łatwiej stukać w klawiaturę i dzielić się przeżyciami. Co jednak zrobić, gdy pisząc o takim "Moście" Kathleen Ann Goonnan, po zarysowaniu fabuły, nijak nie można wykrzesać z siebie niczego ponad dwa zdania? Niby niektórzy tak potrafią, co więcej - robią to ze smakiem i nad wyraz trafnie, ale w tym konkretnym przypadku jakoś mi nie idzie. Niby mam w głowie kilka rzeczy, które przy okazji pisania o "Moście" mogłabym wymienić, ale to z kolei zamieniłoby początkową recenzję antologii w kolejne NIEWIADOMOCO na 10k znaków.

A ja chcę w końcu napisać recenzję! I to taką, którą sama z chęcią sobie odczytam po jakimś czasie, bez zażenowania czy wręcz wstydu (tak jak z zażenowaniem przeczytałam swój post o Flynnie…). Poważnie zastanawiam się nad tym, czy nie zrobić z swoim tekstem tego, co z recenzją KWN 2012 zrobił Oramus: krótko, zwięźle i na temat, szerzej o najbardziej wartych uwagi utworach, o reszcie po prostu tylko wspomnieć i tyle...

Zobaczymy co z tego wyjdzie, recenzję na pewno napiszę, jak będzie mi szło źle spróbuję skończyć ją na papierze (poprzedni tekst jest dowodem na to, że kartka papieru i odpowiedni długopis wybudzają z letargu moje wodolejstwo). Jakkolwiek by nie było: w następny weekend w Kronikach na pewno pojawi się recenzja. Albo coś do niej podobnego. Albo niepodobne do niczego, za to według mnie warte uwagi.

By jednak nie zostawić was z niczym postanowiłam zaprezentować dwie odmiany mojego zaczytania.

Po pierwsze: właśnie się zorientowałam, że wczoraj przeczytałam dwudziestą trzecią (!) pozycję w tym roku. I to skłoniło mnie do malutkiej refleksji (po części wywołanej tez pytaniem znajomej z pracy) odnośnie tego, kiedy ja to wszystko czytam. Wiecie przecież, że wiecznie narzekam na brak czasu, codziennie jestem zmęczona, obolała i pozbawią chęci do jakiegokolwiek działania. A jednak kurde czytam! I to niemało, jak na matkę, narzeczoną i pracownika fizycznego. Co prawda powoli specjalizuję się na swoim stanowisku, pracuję przy maszynie złośliwej i wrednej jak każdy rudzielec(o takiej:

Codziennie uczę się czegoś nowego i pokonuję kolejne trudności, ale kłamstwem byłoby twierdzenie, że po powrocie do domu odcinam się od pracy i skupiam na innych sprawach, pełna zapału i radości do eksplorowania znanego i nieznanego. Jeszcze zbyt wiele rzeczy muszę przyswoić lub utrwalić, ale... "Ciągle do przodu!". 
Więc jak ja to robię? Otóż, moje żuczki kochane: staram się nie zbliżać do komputera.
 Robię to tylko wtedy, gdy wewnętrzna potrzeba pisania jest zbyt wielka, lub, tak jak dzisiaj: nie czuję się na siłach na lekturę (a czytam "Kroniki marsjańskie", ta książka wymaga odpowiedniego stanu duszy). Jest tak: jeśli zasiadam do komputera, podłączam telefon by mi służył na źródło Internetu i zaczynam klikać, to raczej marne są szanse na jakiekolwiek czytanie. Kilkudniowa dobrowolna absencja (nie całkowita, coś tam poczytuję i popisuję z telefonu) sprawia, że zbiera mi się materiałów do czytania w sieci. Jednym słowem: Internet, choć tak pomocny przy wyborze kolejnych lektur, potrafi też być skutecznym złodziejem czasu. Prawda stara jak Internet Explorer, ale tylko zapracowany i zabiegany czytelnik w pełni to zrozumie. Wam, codziennie publikującym blogerom zazdroszczę i sił, i czasu, i cierpliwości waszego otoczenia.
 Dlatego też coraz mniej męczą mnie wyrzuty sumienia z powodu dwóch lub trzech wpisów w miesiącu. Zamiast tego mogę mieć przeczytane pięć do sześciu pozycji. A jak was kocham i bez was nie mogłabym żyć, tak wolę mniej pisać niż mniej czytać. Być może stan ten się odrobinę zmieni, gdy znajdę jakąś klawiaturkę podpinaną pod smartfona, ale i to nie jest pewne.

Dla ciekawych: oto lista przeczytanych w tym roku książek. Jutro dołączą do nich "Kroniki marsjańskie", a jeśli uda mi się przebrnąć przez "Najwspanialszy parostatek" i zabiorę się za „Krzyżowców”, to za jakiś miesiąc przeczytacie u mnie tekst o książce zdecydowanie nietypowej dla Kronik. A to wszystko przez niezastąpionego Krzysztofa
2015
numer Autor Tytuł Wydawnictwo E - N Recenzja Ocena
1 Antologia Kroki w nieznane 2005 Solaris Nie
5
2 Antologia Kroki w nieznane 2007 Solaris Nie
5
3 Antologia Kroki w nieznane 2012 Solaris Nie
4,5
4 Bułyczow Kirył Dzikusy. Białe skrzydła kopciuszka Czytelnik Tak
5
5 Bułyczow Kirył Miasto na górze Iskry Tak
4
6 Bułyczow Kirył Osada Współpraca Tak
5
7 Farmer Philip Jose Gdzie wasze ciała porzucone MAG Tak
4
8 Fijałkowski Tomasz Antipolis Czwarta Strona Nie
3
9 Grzędowicz Jarosław Pan Lodowego Ogrodu t.1 Fabryka Słów Nie link 5
10 Grzędowicz Jarosław Pan Lodowego Ogrodu t.4 Fabryka Słów Nie link 3,5
11 Grzędowicz Jarosław Pan Lodowego Ogrodu t.2 Fabryka Słów Nie link 4
12 Grzędowicz Jarosław Pan Lodowego Ogrodu t.3 Fabryka Słów Nie link 4
13 Le Guin Ursula Lewa ręka ciemności Prószyński Tak
5
14 MacLeod Ian R. Dom Burz MAG Nie
4,5
15 Musialik Maciej Zanieśmy im naszą wojnę Solaris Nie
5
16 Orlewski Bartosz Armadillo
Nie
4
17 Strzeszewski Emil Ród Genius Creations Nie
4,5
18 VanderMeer Jeff Ujarzmienie Otwarte Nie
3,5
19 VanderMeer Jeff Podziemia Veniss MAG Nie
5
20 VanderMeer Jeff Unicestwienie Otwarte Nie
4,5
21 Zajdel Janusz Andrzej Cylinder van Troffa Supernowa Tak
5
22 Zajdel Janusz Andrzej Wyjście z cienia Aleksandria Tak
5
23 Zajdel Janusz Andrzej Paradyzja Supernowa Tak
4,5

Odmiana druga, to odmiana zwana w dawnych czasach chwalipięctwem, dzisiaj mawiają na nią Instagram. Swoje konto na Instagramie mam już niemal rok, zdjęcia pojawiają się tam z różną częstotliwością i zasadniczo przedstawiają dwa najbardziej istotne elementy mojego życia. Jeden to Lusia, drugi to książki. Celowo nie użyłam określeń "pierwszy, drugi", gdyż jak każda matka jestem zakochana w swej córce i jak każdy z nas nałogowych czytelników jestem zakochana w książkach. Jedno często koliduje z drugim, jedno wpływa na odbiór drugiego i na odwrót. O tym, jak posiadanie dziecka zmieniło (w niektórych przypadkach zaostrzyło, w innych złagodziło) mój pogląd na niektóre wątki w literaturze napisze wam kiedyś, a dzisiaj przed wami kolekcja moich instagramowych zdjęć związanych z literaturą:

Jak zwykle: miałam napisać kilka słów, wyszło ich trochę więcej?^^ A jako obiecany bonus: moje najnowsze małe szczęście, czyli prywatny kącik do czytania:


Ps. zasadniczo, cały dzisiejszy wpis miał się składać z powyższego zdjęcia i maksymalnie dwóch zdań. Czego to człowiek nie zrobi, by tylko uciec od pisania recenzji...

10 komentarzy:

  1. Hmm... coś w tym niesiadaniu do komputera jest. Pojechałam na trzy dni do innego miasta, olałam laptopa - trzy książki przeczytane :) Ale za to dzisiaj muszę nadganiać notki na bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już dawno przestałam nadganiać notki na bloga, inne priorytety ^^

      Usuń
  2. Ciekawy wpis. Ja także jestem zmęczona, zabiegana i nie wyspana, gdyż czytam nocami. Zaszokuje cię, ale w tym roku przeczytałam już 47 książek. Też zastanawiam się jak mi się to udało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja śpię po 3-4 godziny na dobę^^ i pewnie miałabym jeszcze więcej przeczytanych książek gdyby były one nieco lżejsze gatunkowo ;)

      Usuń
  3. po zbyt wielu doświadczeniach i po wylaniu zbyt wielkiego oceanu wody... doszedłem do wniosku, że jak nie ma o czym pisać, to lepiej po prostu napisać, że nie ma o czym pisać ;-P. Książki, które nie mają w sobie nic należałoby zacząć piętnować... choć większość z nas się lituje nad nimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, ja miałam nadzieję, że napisanie recenzji jakiejś antologii jakoś mnie odblokuje. A tu klops. Mogłam sobie wybrać pierwszy tom Kroków, byłoby łatwiej :P

      Usuń
  4. Z dostępem do internetu zgadzam się w 100% Kiedy nie wchodzę na neta, zdecydowanie więcej udaje mi się przeczytać :D
    W tym miesiącu mam na liczniku już 31 książek, ale... ciągnęłam dwa kierunki studiów i choć został mi już tylko jeden, to zaraz na nim sesja i obrona.
    Zapytam jeszcze z ciekawości: Co robi taka skomplikowana maszyna?
    Też muszę lada moment zacząć szukać pierwszej stałej pracy... i troszkę to wszystko przerażające = choć bardziej stresujące :D
    Trzymam kciuki i życzę wytrwałości w znajdowaniu siły na czytanie i spisywanie wrażeń z lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam jeszcze o jednym XD Jestem bardzo (BARDZO) ciekawa, jak posiadanie swojej pociechy zmienia odbiór niektórych wątków w książkach :) Także będę czekać na ten wpis :)

      Usuń
    2. Maszyna ta zbiera arkusze w odpowiedniej kolejności, dodaje okładkę, szyje, obcina na odpowiedni wymiar i z siebie wyrzuca. Niby banał, ale każdy format i każda grubość wymaga osobnych ustawień :)
      SZukanie stałej pracy to ciężka sprawa, ale życzę Ci powodzenia :)

      Usuń
    3. Co do wspomnianego planowanego wpisu: na pewno będzie bardzo osobisty, jak to zawsze w temacie własnych dzieci bywa :P

      Usuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)