28 lut 2016

Co tam panie w internecie #2













Tytułem wstępu: zamysł comiesięcznych wpisów „Co tam panie w Internecie” przedstawiłam TUTAJ. Dzisiaj oszczędzę wam „wstępowego lania wody” (bo dziwnym trafem przerodziło się ono w szkic następnego maRudzenia) i po prostu przytoczę post, który skłonił mnie do napisania tych kilku słów.

Marcin Przybyłek raczył napisać:

22 lut 2016

O powrotach słów kilka


W jednym z swoich wierszy Jonasz Kofta napisał:

Nie wierzę już w powroty
                Że słowa, uśmiech, dotyk
                Odzyskają smak…


Chociaż wiersz traktował o miłości, to zaskakująco dobrze można go przełożyć na stosunek czytelnika do książek. A dokładniej: do literackich powrotów i tego, że one tak naprawdę nie mają sensu. Jeśli ktokolwiek z was myśli, że podczas ponownych odwiedzin w ukochanym uniwersum będą nam towarzyszyły te same uczucia co kiedyś, to niestety jest w błędzie (Oczywiście w tym momencie wykazuję się przeogromną naiwnością i wierzę, że każdy czytelnik rozwija się na przestrzeni lat i z czasem weryfikuje swoje poglądy). Nic już nigdy nie będzie takie samo, każda ponowna lektura jest tak naprawdę pierwszą lekturą, czytaną jedynie z zupełnie innej perspektywy, za każdym razem głębszą (lub przewrotnie: płytszą, ale o tym innym być może później) i za każdym razem inną.

15 lut 2016

Sprawozdanie z lektury vol. 5, czyli 3 x TAK!



Było to tak: w 2011 roku, czyli w czasach, gdy już dość intensywnie romansowałam z fantastyką wszelaką, ale bez szczególnego krytycyzmu i wymagań, wypożyczyłam z biblioteki pewną książkę. Przeczytałam i na ukochanym przez nas wszystkich (sic!) portalu napisałam kilka słów. Oto one:

Bardzo długo szukałam tej pozycji w różnych bibliotekach, zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami o twórczości Ursuli K. Le Guin. Byłam przygotowana na opasłe, epickie tomisko - a tu niespodzianka. Książka objętościowo nie przeraża, a nawet mała ilość stron z początku mnie zniechęciła. Już od pierwszej strony jednak zrozumiałam, że moje obawy są bezpodstawne. Le Guin stworzyła cos epickiego, ale nie rozlazłego czy nużącego. To przyjemne fantasy, o dość dużym zabarwieniu filozoficznym skłania nas często do zastanowienia się nad przeczytanym akapitem. Na pewno sięgnę po kolejne pozycje historii o Ziemiomorzu. (link plus 18 plusów :P )

8 lut 2016

Festiwal próżności: biblioteczka Silaqui 2016

Raz w roku publikuję wpis, mający na celu udokumentowanie mojego narastającego czytelniczego uzależnienia. Jest w tym coś z próżności, ale i zwyczajnie, niczym dziecko, cieszę się z spełniania kolejnych małych książkowych marzeń.

Oto jak mój stan posiadania zmieniał się na przestrzeni lat:

2012
2013
2014
2015

A teraz czas na zdjęcia najbardziej aktualne, bo robione miesiąc temu:

5 lut 2016

O gatunków pomieszaniu, czyli rude maRudzenie


Paskudną mamy zimę w tym roku: nie dość, że śniegu jak na lekarstwo, to niczym u Kazika „i zimno i pada i zimno i pada…”, a słońce widujemy jedynie w rzadkich momentach, gdy zła aura na chwilę się zagapi i zapomni zasnuć niebo stalowoszarą warstwą chmur. Taka pogoda nie nastawia do świata szczególnie pozytywnie, ale ma też swoje plusy: pozbawieni możliwości zimowych szaleństw więcej czasu spędzamy w domowych pieleszach, poświęcając się ulubionym stacjonarnym pasjom. U mnie wygląda to tak, że czytam książki. A jeśli nie czytam książek, to czytam o książkach lub, za pośrednictwem Internetu, o książkach rozmawiam. Ktoś pomyślałby, że to całkiem bezpiecznie i spokojne hobby (czy raczej uzależnienie), ale niestety, znów, ludzka głupota skutecznie podniosła mi ciśnienie i sprawiła, że muszę wam trochę pomarudzić.