Pod koniec lutego tego roku zamieściłam pierwszy wpis typu "opinie zbiorowe". Cel był jeden: podzielić się z wami wrażeniami z lektury książek, o których nie potrafiłam lub nie nie chciałam pisać pełnowymiarowych recenzji. Viv i kilkoro z was utwierdziło mnie w przekonaniu, że takie postępowanie nie jest złe, w końcu po co rozpisywać się nad pozycjami średnimi lub po co pisać recenzje, które siłą rzeczy będą wtórne ( a tak właśnie czułam przy "Upadku Hyperiona"....)
Dlatego też zapraszam was na krótki przegląd paru opuszczonych pozycji, które mniej lub bardziej mnie porwały :)