Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stephen King. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stephen King. Pokaż wszystkie posty

9 cze 2011

"Stukostrachy" czyli totalna porażka Stephena Kinga




Przebrnęłam! I do tej pozycji na pewno już NIGDY nie wrócę... 

Stephen King to mój ukochany (zwłaszcza po "Mrocznej Wieży") pisarz. Od wielu lat zapewnia mi albo dobrą zabawę, albo pytania o sensie tego wszystkiego. Czasem jednak trafiają się pozycje, za które najchętniej zepchnęłabym Stephena z jakiegoś klifu. Do takich pozycji zaliczam właśnie "Stukostrachy".

Od samego początku czułam, że frajda z lektury będzie znikoma. Jak to bywa u tak płodnych pisarzy - w końcu zaczynają się oni powtarzać, stosować te same zabiegi by przyciągnąć uwagę, rozbawić lub też zaszokować. I o ile to rozumiem, to sam początek akcji w "Stukostrachach" był tak łudząco podobny do "Pod kopułą". Bo oto mamy kawałek metalu, przy którego dotknięciu Bobbie czuje jakąś wibrację, która po chwili zanika. I ten kawałek metalu w żaden sposób nie daje się poruszyć. Nosz kurczę! Ręce mi opadły i gdyby nie brak innych lektur a także pewien upór i chęć znalezienia w tej książce czegoś, co Kinga zrehabilituje za przewidywalny początek i mdłą pierwszą bohaterkę to odpuściłabym sobie tą książkę. Ale brnęłam dalej. 

7 cze 2011

Lekki niedosyt, czyli Pilipiuk w wersji light.


Miałam wczoraj opisać wrażenia z pierwszego weekendu pracy, lecz zabrakło mi sił. Napisać też trochę o "Stukostrachach", które (całe szczęście!) zbliżają się ku finałowi. A dzisiaj ponarzekać trochę na pogodę, powspominać pobyt na śląsku. Ale jako że powszechnie wiadomym jest, że z Sil jest gapa, to niestety nie było mi dane ani posiedzieć dzisiaj przy komputerze, ani nawet pospać dłużej jak do godziny 5.30. Dlaczegóż to? Otóż, jakimś cudem pomyliłam daty podpisu w cholernym urzędzi epracy i dzisiaj musiałam kombinować co zrobić by mnie nie wykreślili z tej jakże zacnej (sic!) instytucji.

Tak więc znów wyruszyłam w podróż, a jako umilacz czasu zabrałam ze sobą "Wampira z M3". I ani się nie obejrzałam, a wracajac do domu (o 19.30, połączenia mam po prostu piękne..) nie miałam już co czytać.