30 cze 2013

Misjonarze z Dywanowa czyli Polski Szwejk na misji w Iraku cz. 1 - Pinky, czyli nowicjusz, Władysław Zdanowicz


Tytuł: Misjonarze z Dywanowa czyli Polski Szwejk na misji w Iraku cz. 1 - Pinky, czyli nowicjusz
Autor: Władysław Zdanowicz
Cykl Wydawniczy: Misjonarze z Dywanowa, t.1
Wydawnictwo: Księgarnia Zdanowicz
Data wydania: 2007
Ilość stron: 455
Moja ocena: 5/6

Ta recenzja to coś praktycznie niespotykanego w Kronikach Nomady, gdyż dotyczy książki, która nie wpisuje się w żadną z odmian fantastyki. Dlaczego więc sięgnęłam po coś, co z zasady mnie nie interesuje i nie bawi? Powód jest prosty: podczas surfowania po Internecie i szukania mało ważnych już dzisiaj informacji trafiłam na wzmiankę o Misjonarzach z Dywanowa. Niby nie powinno mnie to zaciekawić: o Szwejku wiem niewiele, o misjach polskich żołnierzy w Iraku czy Afganistanie jeszcze mniej. A jednak, jakaś lampka w głowie się zaświeciła, zachęcił mnie też entuzjazm czytelników i anegdoty związane z samą książką. Szczęśliwy traf sprawił, że miałam możliwość zapoznania się wpierw z fragmentem powieści, a później z całą pozycją w wersji elektronicznej. O dziwo(!), dałam się porwać tej historii i nawet kompletnie niesprzyjający frajdzie z lektury nośnik nie zakłócił odbioru opowieści o Leńczyku. A wierzcie mi, czytanie e-booków na ekranie telefonu bywa nie lada wyzwaniem. Mimo zupełnie innego gatunku, mimo koszmarnie małego ekranu mojego telefonu: zostałam zaczarowana przez Władysława Zdanowicza.

21 cze 2013

ŚBK: "Dobry zwyczaj nie pożyczaj... czy wręcz przeciwnie" + rozwiązanie konkursu urodzinowego

Minął miesiąc od pierwszego wpisu związanego z Śląskimi Blogerami Książkowymi, czas zatem na kolejne tematyczne pisanie okołoksiążkowe.

Nim jednak przejdę do sedna, pragnę poinformować, że w końcu uruchomiliśmy nasz FP na Facebooku, znajdziecie go pod tym adresem KLIK! Jak na razie jest na nim trochę pusto, ale jak dacie nam trochę czasu i wykażecie trochę zainteresowania, to na pewno pojawi się tam wieeele ciekawych treści związanych z literaturą, Śląskiem i nami blogerami :D Trzymajcie za nas kciuki, zaczynamy się rozkręcać i mamy naprawdę niezłe plany na przyszłość.

18 cze 2013

Adamantowy miecz, Dominik Sokołowski


Tytuł: Adamantowy miecz
Autor: Dominik Sokołowski
Cykl Wydawniczy: Kroniki Arkadyjskie, t.2
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 21. 05. 2013
Ilość stron: 384
Moja ocena: 2/6

W naszej rzeczywistości czas jest towarem deficytowym. Wszyscy gdzieś się spieszymy, gonią nas terminy, gonią nas pracodawcy, goni nas samo życie. Nie jest łatwo łączyć pracę, szare życie i pasję, zwłaszcza, gdy wszystkie one obracają się wokół różnych materii. Jeśli jesteś pasjonatem dobrej literatury, jednocześnie będąc normalnym, zapracowanym człowiekiem, zazwyczaj nad wyraz ostrożnie wybierasz swoje lektury, które, jakby na to nie patrzeć, w jakiś sposób pochłaniają twoje wolne chwile. Oczywiście musi minąć (znów!) trochę czasu, nim twoja czytelnicza intuicja pozwoli ci na odsianie ziarna od plew. Blurby zachęcają, znane nazwiska polecają, a internetowi recenzenci zachwalają. Jak tu nie sięgnąć po ten apetycznie zapowiadający się kąsek? Czasem okazuje się, że wymienione źródła wiedzy o książce okazują się nieobiektywne, porzucasz lekturę już po kilkudziesięciu stronach, bo szanujesz swój czas. I, w sumie, biorąc pod uwagę prawa rządzące marketingiem i marzenia autorów/wydawnictw o wielotysięcznych sprzedażach, wtedy nawet możesz sobie wybaczyć chwilowe zaćmienie i łatwowierność. Co jednak myśleć czy to o autorze, czy o jego odbiorcy w sytuacji, gdy pierwszy tom jakiejś serii rozbudza twój apetyt, podoba się mimo pewnych klasycznych dla debiutantów niedociągnięć i spodziewasz się czegoś lepszego po tomie drugim? Przecież każdy się rozwija, lub rozwijać się powinien, bez względu, kogo by to dotyczyło. Autor, czytelnik, recenzent… Jeśli jeden z nich pozostaje w tyle, lub przeciwnie: zbytnio wychodzi na prowadzenie, to „wiedz, że coś się dzieje”.

10 cze 2013

Skrrrrótem Aterixie, czyli opinia zbiorowa vol 5

Już dawno w Kronikach Nomady nie było moich skrótów, czyli krótkich opinii opisujących książki, które już raczej pełnoprawnych recenzji się nie doczekają. Aby nie przedłużać i rozpisywać się na marne, zaczynamy!


Tytuł: Achaja
Autor: Andrzej Ziemiański
Cykl wydawniczy: Achaja, tom 1,2,3
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: tom 1: 622, tom 2: 558, tom 3: 416
Moja ocena: 3/6

6 cze 2013

Niezwyciężony, Stanisław Lem


Tytuł:Niezwyciężony
Autor:Stanisław Lem
Wydawnictwo:Agora
Data wydania: 20. 02. 2009 r.
Ilość stron: 182
Moja ocena: 5,5/6



W życiu każdego pragnącego się rozwijać czytelnika przychodzi taki moment, w którym musi zweryfikować swoje podejście do czytanej literatury. Nie chodzi tutaj o jakieś głębokie refleksje, a pragnienie wyjścia poza ulubione ramy czy też konfrontacje z swoimi sympatiami i antypatiami. I tak, miłośnik fantasy musi prędzej czy później zorientować się, że ten gatunek, w swej klasycznej odsłonie, zaczyna być zbyt ograny, zbyt schematyczny i przewidywalny. By nie przekreślić gatunku jako takiego, trzeba sięgnąć pozycje bardziej wymagające, mniej jednoznaczne i często będące połączeniem fantasy z innymi gatunkami literackimi (czego świetnym przykładem są pozycje z UW). Fantasy podupada, za to science fiction trzyma się znakomicie (a raczej: jak już po SF sięgam, to trafiam nad wyraz dobrze i nie mogę narzekać). W dużej mierze zawdzięczam to Fenrirowi, Oceansoul i Zaginionej Bibliotece: tych dwoje blogujących recenzentów i ZB jako zbieranina maniaków fantastyki niejednokrotnie pomagali mi (świadomie lub nie) wybierać kolejne pozycje „do przeczytania”. Oceansoul wzywa do czytania Dicka. Dużo do myślenia dało mi Fenrirowe wyzwanie Eksplorując Nieznane, które to pokazało mi, jak niewiele o science fiction wiem, i jak mało klasycznych pozycji zdarzyło mi się czytać. Dzięki niemu też miałam możliwość posłuchania fragmentu książki najbardziej znienawidzonego autora z czasów podstawówki. I choć słuchowisko było dla mnie nie do przebrnięcia, tak skłoniło do zakupu wersji papierowej. I tak trafił do mnie Niezwyciężony Stanisława Lema.

4 cze 2013

To już dwa lata...

Tak, nie żartuję, już od dwóch lat męczę was na bloggerze swoimi książkowymi wpisami. Minęło szybko, chyba nawet zbyt szybko, ale cóż: mam nadzieję, że jeszcze kilka lat z wami tutaj posiedzę.

Polubiłam to swoje miejsce w sieci, choć na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy moje podejście zarówno do recenzowania, jak i blogowania w ogóle bardzo się zmieniło.

Nadal jest to moja pasja, ale nie czuję już dawno ciśnienia, by o każdej przeczytanej książce pisać kilkustronicowe epistoły, dlatego co jakiś czas wrzucam opinie zbiorowe (właśnie, dawno takowej nie było, może w tym miesiącu jakoś się "zbiorę w sobie" i coś naskrobię).