9 cze 2011

"Stukostrachy" czyli totalna porażka Stephena Kinga




Przebrnęłam! I do tej pozycji na pewno już NIGDY nie wrócę... 

Stephen King to mój ukochany (zwłaszcza po "Mrocznej Wieży") pisarz. Od wielu lat zapewnia mi albo dobrą zabawę, albo pytania o sensie tego wszystkiego. Czasem jednak trafiają się pozycje, za które najchętniej zepchnęłabym Stephena z jakiegoś klifu. Do takich pozycji zaliczam właśnie "Stukostrachy".

Od samego początku czułam, że frajda z lektury będzie znikoma. Jak to bywa u tak płodnych pisarzy - w końcu zaczynają się oni powtarzać, stosować te same zabiegi by przyciągnąć uwagę, rozbawić lub też zaszokować. I o ile to rozumiem, to sam początek akcji w "Stukostrachach" był tak łudząco podobny do "Pod kopułą". Bo oto mamy kawałek metalu, przy którego dotknięciu Bobbie czuje jakąś wibrację, która po chwili zanika. I ten kawałek metalu w żaden sposób nie daje się poruszyć. Nosz kurczę! Ręce mi opadły i gdyby nie brak innych lektur a także pewien upór i chęć znalezienia w tej książce czegoś, co Kinga zrehabilituje za przewidywalny początek i mdłą pierwszą bohaterkę to odpuściłabym sobie tą książkę. Ale brnęłam dalej. 


Na obronę Stephena powiem, że RAZ nawet przeszły mnie ciarki, gdy pojawił się motyw wypadających zębów. I to chyba wszystko jeśli chodzi o horrorowo/straszące działanie Stukostrachów. Wraz z czytaniem kolejnych stron było gorzej. Gorzej w sensie - bardziej chaotycznie i żałośnie groteskowo. Dlaczego chaotycznie? King zupełnie niepotrzebnie rozmienia się na drobne, zaznajamia nas z niemal cała historią życia epizodycznych bohaterów, którzy ani nie mają jakiegoś konkretnego wpływu na fabułę, ani nie są specjalnie interesujący. Jedyna ich funkcja to albo próba przestraszenia/obrzydzenia, lub po prostu pokazania kolejnego "pomysłu" Stukostrachów. 

Poza tym, gdy przychodzi do finału, (który zaczyna się jakoś w połowie książki i tak trwa i trwa i trwa...) to człowiek czuje jedynie niesmak i żal do autora, że takim "badziewiem" nas potraktował. Końcówki bardzo często nie wychodzą Kingowi, a już zwłaszcza w tych słabszych książkach, (bo na przykład w "Christine" zakończenie jest mistrzowskie!), wiec nie spodziewałam się fajerwerków, jednak to, czym uraczył nas Stephen to według mnie nic innego jak hollywoodzka szmira.

Czytałam kilka opinii na temat "Stukostrachów" i jak to zwykle bywa - są i tacy, którym one się podobały. Jednak wydaje mi się, że mogą one przerazić jedynie w momencie, gdy ktoś jest baardzo młody, albo baaardzo naiwny i strachliwy. Mnie zniesmaczyły kiepskim aż do bólu warsztatem autora, przewidywalną fabułą i praktycznie zerową frajdą z lektury.



Jest jednak coś, co nie daje mi spokoju. Otóż w pewnym momencie następuje opis (czy raczej wspomnienie) aktu pedofilii, który jednak nazwany zostaje "aktem homoseksualnym". I choć sama jestem hetero (no dobra, na ładne kobiety też lubię popatrzeć, ale to raczej ze względów estetycznych...) to strasznie mnie to uraziło. Wiem, że książka ta wydana była w roku 1987, kiedy to nawet  w USA temat homoseksualizmu nie był tak powszechny i akceptowany, jednakże tak rażący błąd rzeczowy nie powinien mieć miejsca. Choć z drugiej strony nie mogę pozbyć się wrażenia, że to nie wina biednego Stefana, a naszego tłumacza, który najwidoczniej nie rozróżnia pedofila od geja.  I tak się zastanawiam i usiłuję sobie przypomnieć, czy w którejś z książek Kinga mamy do czynienia z "normalnym" bohaterem nawet drugoplanowym, którego orientacja seksualna jest inna niż hetero? Czy też King jest po prostu homofobem? 

No, ale to takie moje kompletnie oderwane od rzeczywistości przemyślenia.





A jak rzeczywistość wygląda?

Po pierwsze - właśnie zaczęłam heroiczną batalię z Urzędem Pracy. Przez niekompetencję, lenistwo a także nieprofesjonalne podejście kobiet tam pracujących  w poniedziałek wykreślą mnie z ewidencji osób bezrobotnych. Jednak, jeśli myślą, że ja sobie pozwolę na takie traktowanie, to się grubo pomylili. Wczoraj wysłałam pismo do wojewódzkiego urzędu pracy, a jeśli w ciągu tygodnia sprawa nie zostanie odkręcona to uderzę w media. Nie pozbędą się mnie tak łatwo. Bo choć mi osobiście oni do szczęścia potrzebni nie są, to ubezpieczenie już tak (a przynajmniej w razie gdyby Alicji coś złego się stało to nie będę musiała płacić za szpital)...

Po drugie - 22.06 jadę znów do pracy. Nie chce mi się, ale jak pomyślę, że na koniec sierpnia dostanę ponad 2.500 to wizja pracy siedem dni w tygodniu, po dwanaście albo i więcej godzin dziennie nie jest już taka przerażająca.



Jako że King jest już przeczytany, zaczęłam przygodę z "Alicją " Piekary. I po mniej więcej trzydziestu stronach jestem zachwycona (choć może to dlatego, że przy "Stukostrachach" i "Wampirze z M-3" wszystko wydaje się być lepsze???), choć i zasmucona. Coś za dużo w tej książce mnie. Ale o tym następnym razem.

Miłego dnia :) 


32 komentarze:

  1. Dopiero zaczynam swoją przygodę z Kingiem, a tą książkę przeczytam w dalszej przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra decyzja - lepiej nie zniechęcać się do autora czytając jedną z najgorszych jego książek. Od czego zamierzasz rozpocząć swoją przygodę z Kingiem? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już Stukostrachy mam za sobą, jakoś przebrnąłem, choć uważam je za najgorszą chyba powieść Kinga,spośród tych które czytałem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ma on niestety kilka "wpadek". Jak dla mnie inną totalnie "nieudaną" było "Miasteczko Salem",. ale to już raczej ze względu na moje masqueradowe zboczenie na temat wampirów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytała "Stukostrachy" i też mi się nie podobały, później przeczytałam opowiadania "Czarna bezgwiezdna noc" i King się trochę zrehabilitował :-P

    z babami w urzędach zawsze tak jest, że jak tam idziesz to masz ochotę na tylko jedno: za łeb i o ścianę...

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadania też mu różnie wychodzą, ale fakt - w krótkich formach wypada niejednokrotnie o wiele lepiej :)

    Z tymi babami - wierz mi, że miałam taką ochotę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ogólnie horror i groza sprawdzają się lepiej w krótszych formach, przynajmniej wg mnie :) Myśl ta w zasadzie zawitała mi podczas czytania antologii z niesamowitymi opowieściami japońskich pisarzy (Ballada o Narayamie), chociaż wspomniałam później także Poe'go, Lovecrafta i Kinga właśnie (jego Nocną zmianę).

    Co nie znaczy, że nie ma dobrych powieści w tym gatunku :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ oczywiście że są! Do dziś pamiętam jakie wrażenie zrobiła na mnie "Christine" czy "Podpalaczka" (gdzie tą pierwszą czytałam jeszcze jako nastolatka).
    Wydaje mis ie że to jest tak - poznajemy jakiegoś pisarza w wieku lat -nastu i stajemy się jego fanami. Z biegem lat my dorastamy i oczekujemy, że wraz z kolejnymi "wiosnemi" razem z nami dorastać też będzie dany autor. A że nie zawsze zdaża nam się czytać książki w kolejności, w jakiej były wydawane, to po majstersztyku trafiamy na gniot.

    Poe'go jeszcze nie czytałam, za to Kinga kilka opowiadań pochłonęłam i w nich jest mistrzem (choć też nie zawze ;p). lovercraft natomist jakoś do mnie nie przemawiał, ale kto wie, może jeszcze keidyś do niego wrócę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @Silaqui: Od "Łowcy snów". Za długo czeka już na półce ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przez "Łowcę" niesamowicie ciężko było mi przebrnąć, ale pamiętam że mój brat bardzo sobie chwalił tą ksiązkę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Z prozy Kinga czytałam jedynie "To", co było swoistym wyzwaniem, które przyniosło wiele dreszczu, przerażenia i satysfakcji - to była najgrubsza książka jaką w życiu przeczytałam. Widzę, że jak zobaczę na półce w bibliotece "Stukostrachy" to lepiej poszukać czegoś innego?

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojć, trzeba będzie sięgnąć po Kinga, bo nie wiem o czym piszesz porównując jego książki. Jednak nie jestem totalną ignorantką, bo czytałam pierwszą część Mrocznej Wieży. :D
    A urzędowi nie daj się(!). W każdym mieście robią wszystko, żeby tylko nie pomóc bezrobotnemu. Raz tylko trafiłam na fajną panią od doradztwa zawodowego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ładnie napisałaś, z tym gejem to na pewno się pomylił ktoś z polski bo w tedy to chyba było mało znane :D.No i jeśli z pracą jest jak mówisz to na prawdę będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  14. @Agna: "To" na poczatek przygodny z Kingiem? Podziwiam wytrwałość, bo dzieło jest opasłe :) I tak, omijaj "Stukostrachy", szkoda czasu, który można przecież poświęcić o wiele lepszym pozycjom tego autora.
    @Shirkus: sięgaj, sięgaj. ogolnie warto go poczytać :D
    Nie dam się. POczekam tydzień, jeśli do tego czasu nie będzie odpowiedzi, to będę działać dalej. Można powiedzieć że isę zawzięłam, a jak ja już się na coś uprę to nie odpuszczam tak łatwo...
    @Lap: Tez mi się wydaje że to wina naszego tłumaczenia. A raczej taką po prostu mam nadzieję.
    Z pracą wszystko wskazuje że będzie właśnie tak. Choć i tak szukam czegoś "normalnego", nawet za mneijsze pieniądze, ale z umową itp...

    OdpowiedzUsuń
  15. King to zwykły rzemieślnik...

    OdpowiedzUsuń
  16. To "Stukostrachy" są niczym dzieło stolarza, który pracował z zamkniętymi oczami...
    Ale czasem serwuje nam ładne mebelki, może nie do końca nadające się na wykwintne salony, ale obok meblościanki prezentują się przyzwoicie ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja się chyba nie zgodzę... czytałam Stukostrachy już kilka lat temu, ale do dziś te książkę wspominam bardzo dobrze :) Była to jedna z pierwszych pozycji, które czytałam (pewnie druga, może trzecia) i mimo to nie zniechęciła mnie do dalszych pozycji Kinga, ale nawet bardziej zachęciła. Była dość łatwa w przyswojeniu, ale bardzo przyjemna i ciekawa...

    OdpowiedzUsuń
  18. Są gusta i guściki :) Dla mnie w porównaniu z innymi jego książkami "Stukostrachy" wypadają blado...

    OdpowiedzUsuń
  19. Pamiętam, że na początku prowadziłam zeszyt z postaciami, bo tak się pogubiłam, że po jakiś 50 stronach zaczynałam od początku. Podeszłam ambitnie, bo obrazy z ekranizacji prześladowały mnie przez długie lata. Jak tu zapomnieć chłopczyka w żółtym płaszczu przeciwdeszczowym, któremu statek wpadł do studzienki kanalizacyjnej? ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mi za to po ekranizacji pozostał uraz do clownów :) I przyznam się szczerze - aż tak ambitna nie byłam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja się dziwię, że do dzisiaj lubię clowny. A jako dziecko zwiewałam na widok Mikołaja podczas imprezy gwiazdkowej. To dopiero dziwne.^^

    OdpowiedzUsuń
  22. Oh, ja jeszcze nie przeczytałam ani jednej książki Stephena Kinga. Zawsze odstraszały mnie te opasłe tomiska. I jak widzę, nie wszystkie są też ciekawe. Ja posiadam jedną książkę: "Pokochała Toma Gordona" i trochę się boję, że mi się nie spodoba...

    OdpowiedzUsuń
  23. Z tego co mi wiadomo "Pokochała ..." to dość specyficzna ksiązka. Nie czytałam jej, więc nie mogę ani polecić, ani odradzić :P
    Jeśli przerażają cię opasłe tomiska to może zacznij od jakiegoś zbioru jego opowiadań? :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Jestem wytrawną fanką Kinga, ale do "Stukostrachów" jeszcze nie doszłam. Jak dotąd czytałam tylko recenzje niepochlebne na temat tego tytułu więc nie śpieszy mi się. :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie przepadam za tą książką...

    OdpowiedzUsuń
  26. Lenaaa
    Wlasnie kupilam sb ta ksiazke I nwm , czy po waszych recenzjach dalej ja czytac no ale coz
    ..

    OdpowiedzUsuń
  27. A mi akurat Stukostrachy całkiem przypadły do gustu. Zresztą zapraszam, tu http://youtu.be/MBI3-7BiOKA jest moja recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Dobra książka, naucz się czytać ze zrozumieniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. King nie jest mistrzem we wszystkich swoich powieściach.

      Usuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)