18 mar 2015

Ciąg dalszy nastąpił!


Czasem dotrzymuję obietnic, czyli lecimy dalej z moimi książkowymi dziwacznymi zwyczajami!

6. Z jednego nałogu w drugi.
Jestem osobą zdecydowanie nerwową i mającą problem z usiedzeniem spokojnie w jednym miejscu przez czas dłuższy niż piętnaście minut. W szkole niejednokrotnie miałam z tego powodu nieprzyjemności, w „moich czasach” pojęcie nadpobudliwości nie było zbyt rozpowszechnione i jakoś nikt nie palił się do usprawiedliwiania mojego zachowania oczywistymi dzisiaj terminami. W każdym razie: na lekcjach usiedzieć mi było trudno, zazwyczaj prócz zajmowania się zadanym tematem robiłam jedną lub dwie inne rzeczy. Oczywiście na porządku dziennym było czytanie książek umieszczonych strategicznie na kolanie a w czasach nastoletnich pisanie opowiadań i wierszy. Problem pojawiał się w chwili, gdy siadałam sobie w domu i zaczynałam czytać książkę. Po raczej krótszej niż dłuższej chwili ręce zaczynały mi niekontrolowanie „chodzić”, i, jak to lubię określać: nosiło mnie. Z tego powodu (między innymi), jako sześciolatka zaczęłam obgryzać paznokcie, i przez lata przy czytaniu ustawicznie oszpecałam swoje dłonie. To było silniejsze ode mnie, nic nie potrafiłam z tym zrobić: po prostu jeśli siedziałam i fizycznie nic nie robiłam (a przy czytaniu raczej niewiele czynności stricte fizycznych się wykonuje), to w ruch szły zęby i paznokcie znikały. Błogosławieństwem okazał się słonecznik. Wiecie, taki niełuskany, najlepiej lekko solony. Jeśli zasiadając do lektury byłam zaopatrzona w paczkę „słoniola”, pazury na te kilka godzin miały spokój.

16 mar 2015

Jestem nienormalna...


Dzień dobry cześć i książką!

Dzisiaj po raz kolejny skupię się na temacie okołoksiążkowym, chodzącym mi po głowie już od dobrego roku. Chyba ŚBKi swego czasu opisywały na swoich blogach czytelnicze dziwactwa, ja jak zwykle nie miałam czasu, ale skoro nie piszę recenzji, to jakoś chwile spędzane przed komputerem muszę wykorzystać.

3 mar 2015

Okładka JEST ważna!

Dzisiejszy wpis powstał jako reakcja na pewien ranking "topowych" okładek serii książkowych. Niby o gustach się nie dyskutuje, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać ^^

Nie samą treścią człowiek żyje. Niby nie powinno oceniać się książki po okładce (zwłaszcza, gdy w grę wchodzą starsze wydania), z regałów patrzą na nas raczej grzbiety (kolejny temat do poruszenia, może uda się zmieścić go dzisiaj), ale jednak okładki mają duuuże znaczenie.

Amazon słynie z paskudztw... Źródło