29 cze 2016

Festiwal emocji czyli Nidzica 2016.


Jest takie miejsce, w którym raz w roku zbierają się niesamowici ludzie. Pokonują setki kilometrów (czasem wręcz tysiące) tylko z jednego powodu: by usiąść i pogadać o fantastyce. Festiwal Fantastyki w Nidzicy obrósł wieloma mitami, mniej lub bardziej dla niego chwalebnymi, ale chwilowo nie będę się na tym skupiać. Bo najpierw czas na emocje, a tych (podobnie jak w zeszłym roku) było mnóstwo. I jeszcze jedno: spodziewajcie się dzisiaj totalnie nieprofesjonalnego, maksymalnie prywatnego wpisu, pełnego wykrzykników i przymiotników.
Zacznijmy jednak od moich obaw związanych z tegorocznym festiwalem. Pierwszy raz w życiu wybierałam się na jakikolwiek wyjazd z Małą Rudą. I chociaż dzisiaj większość konwentowiczów pewnie mnie wyśmieje, to faktem jest jedno: bałam się, czy i jak moje szalone dziecię odnajdzie się w tym całym zamieszaniu. Okazało się, że oczywiście (!) nie doceniłam swego dziecka, a i nie spodziewałam się takiego wsparcia ze strony tych wszystkich fantastów. I tutaj bardzo bym chciała podziękować Lapsusowi i Mawete: wy najczęściej rzucaliście okiem na Małe Rude w czasie, gdy ja się socjalizowałam. Uściski należą się też Meruli i Fidelowi za uspokajanie spanikowanej Silaqui i uświadamianie, że w Nidzicy nikt Małej nie pozwoli na jakieś ryzykowne ekscesy. A poza tym: mnóstwo uśmiechów kieruję do tych wszystkich, z którymi Mała Ruda spędziła choć kilka chwil i przegadała choć kilka sekund. Niech nam młode pokolenie fantastów wyrasta w przekonaniu, że fandom to zbiorowisko świetnych i niesamowicie ciepłych ludzi.
Druga sprawa: tematyka tegorocznego festiwalu. Już w zeszłym roku zauważyłam - a w tym się to potwierdziło - że niegłupie (byle pozbawione nadęcia) prelekcje i dyskusje o konkretnym zjawisku są najlepszym sposobem na zachęcenie potencjalnego czytelnika do dobrej literatury. I jak po poprzednim Festiwalu dziwnym trafem skręciłam nieco w stronę klasycznego postapo, tak w tym roku na nowo zapragnęłam posiedzieć nad cyberpunkiem i przeczytać te książki/opowiadania, na które do tej pory nie miałam jakoś czasu. Plus: postanowiłam poszukać informacji na kilka innych tematów, poruszonych przez Marcina i Marcina na ich prelekcjach.
Właśnie! Prelekcje! To temat rzeka. I nie ze względu na ich ilość, a na jakość właśnie. Tych kilka spotkań, na które trafiłam, utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że Festiwal w Nidzicy jest synonimem jakości. Tutaj nie ma miejsca na przypadkowe tematy i zapełnianie programu na siłę. Chociaż na widowni nie uświadczymy setek słuchających, to poziom odbiorców nadrabia zrozumiałe braki ilościowe.
Sprawa ostatnia, najważniejsza: ludzie, z którymi można przegadać całą noc. Niby nie powinno być to dla mnie aż tak bardzo niesamowite (w końcu to moja druga Nidzica), ale ciągle nie potrafię uwierzyć w to, że przez te kilka dni miałam niemal nieograniczoną możliwość rozmawiania o fantastyce z ludźmi dla mnie ważnymi. Ot, dorwałam Janka Maszczyszyna i wysłuchałam opowieści o konstrukcji „Światów Solarnych”, wcześniej Marcin Podlewski przybliżył mi filozofię Stripsów, a Marek Baraniecki nieco się zdziwił słysząc moją wersję hipotetycznego zakończenia „Głowy Kasandry”. Inna rzecz: w końcu poczułam się prawie swobodnie przy Jarku Grzędowiczu i wyprzytulałam wszystkich ulubieńców. Taaaak, tegoroczna Nidzica była festiwalem przytulania, który naładował moje wewnętrzne bateryjki. Chociaż, już teraz czuję lekki niedosyt...
Nie jest mi łatwo pisać o Nidzicy. Niby znów dostałam taką dawkę mentalnego wsparcia, której nigdzie nie uświadczę, ot kwestia skali i czasu poświęconego na dyskusje. Nie bez znaczenia jest fakt, że jako pierwsza blogerka w historii festiwalu miałam swoje polecanki... i to w jakim towarzystwie! Prócz mnie polecali: Krzysztof Sokołowski, Marek Oramus i Wojtek Sedeńko. A obok tych znanych wszystkim nazwisk Ola Radziejewska. Z blogosfery! Nie uniknęłam oczywiście odrobiny MaRudzenia, ale mam nadzieję, że o kilku książkach udało mi się w miarę sprawnie opowiedzieć.
Cóż więcej: w głowie i serduchu ciągle mam wielkie zamieszanie, wiele przemyśleń i uczuć jest na tyle osobistych, że nie sposób je tutaj opisać. I to chyba dobrze, i chyba za to uwielbiam Festiwal Fantastyki w Nidzicy. Zeszłoroczny uratował moje blogowanie, tegoroczny znacznie podbudował moją pewność siebie. Dziękuję wszystkim za te kilka dni: to dla was piszę, to dla was pojechałam i to dla was przyjadę w przyszłym roku. A kto wie, może i w tym jeszcze wpadniemy gdzieś na siebie i znów będziemy się przytulać. I rozmawiać. I przytulać.


Garść zdjęć z festiwalu:
Z Krzyśkiem Kietzmanem:

Jan Maszczyszyn

Z Małą Rudą w Kalbornii

Marcin Podlewski i Marcin Przybyłek

Polecanki Krzyśka Sokołowskiego

Marcin Przybyłek

Maciek Liteon Strzępa i dwie Rude

MR "zaczytana"

Rude kontra kiełbaski:

Zasłuchana/zaczarowana

Moje polecanki

 Dyskusje dziedzińcowe

 Mawete i Szymon

 Marek Baraniecki

 Szymon W. Krawczyk

Maja Lidia Kossakowska i Jarek Grzędowicz

Łukasz M. Wiśniewski

Radek Kot 

Niemożliwy Paweł Majka

Istvan Vizvary i Wojtek Sedeńko

Pogaduchy między prelekcjami

Marcin Podlewski

Konwentowa Mała Ruda 

 Rafał Kosik i Marcin Przybyłek

 Marcin Przybyłek i Marek Baraniecki

0 comments:

Prześlij komentarz

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)