16 lis 2012

Przypadek Morrowa, Tomasz Jacek Graczykowski


Tytuł: Przypadek Morrowa
Autor: Tomasz Jacek Graczykowski
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2012
Ilość stron: 330
Moja ocena: 1/6

Zazwyczaj unikam książek pisanych przez naszych rodzimych autorów, gdyż poza kilkoma sprawdzonymi nazwiskami nie znajduję w polskiej literaturze tego "czegoś", co sprawia że książka zyskuje miano wybitnej. Jednak ostatnio udało mi się trafić na kilka naprawdę świetnych książek, i idąc za ciosem postanowiłam dać szansę debiutującemu na rynku Tomaszowi Graczykowskiemu. I tutaj zaczynają się schody: z jednej strony cieszy fakt, że ludzie wciąż chcą pisać, i że są wydawnictwa, pomagające debiutantom zaistnieć na rynku. Gorzej, gdy "debiut" okazuje się przedwczesny i w nasze ręce trafia dzieło słabe w większej części po prostu rozczarowujące. 

Ale od początku: pewnego pięknego dnia, tfu! wieczoru Thomas Morrow znajduje na trawniku przed swym domem ranną dziewczynę. Gdy ta umiera Thomas pędzi do domu i dzwoni na policję,jednak gdy policja przyjeżdża po dziewczynie nie ma już ani śladu. Od tej pory życie naszego bohatera pełne będzie tajemniczych wydarzeń, wiadomości od anonimowego prześladowcy i widma pewnego seryjnego mordercy. Zagubienie chłopaka potęgowane będzie niemal całkowitym brakiem wsparcia ze strony zapijaczonego ojca czy nieco zwichrowanych kolegów. Jedynie siostra wydaje się wierzyć bohaterowi, ale jej możliwości pomocy są bardzo ograniczone,chociażby z powodu jej choroby: nadwrażliwości na promienie słoneczne. Czy i jak Morrow wyrwie się z pętli tajemniczych wydarzeń: tego nie zdradzę, ale szczerze mówiąc, nie macie się co głowić nad zakończeniem. Już w połowie historii spokojnie odgadniecie kto jest tym złym, jedynie wyjaśnienie motywów prześladowcy Morrowa może nieco zaskoczyć. 

Rzadko piszę takie słowa, ale książka Graczykowskiego mi się nie podobała, choć podczas lektury usilnie próbowałam znaleźć coś, co mnie do niej przekona. Atmosfera małego amerykańskiego miasteczka, którą tak lubię w powieściach Kinga, tutaj pozbawiona była realizmu i wyglądała jak kalka starych kiczowatych seriali made in USA. Sam styl autora pozostawia wiele do życzenia: zarówno opisy, jak i dialogi są sztywne i widać w nich brak umiejętności Graczykowskiego do wyrażania swych myśli. Niby wszystko wpisuje się w konwencję powieści, ale wykonanie kuleje, i to bardzo: brakuje lekkości pióra, charakterystycznej dla twórców bardziej doświadczonych (czy też bardziej wymęczonych przez redaktorów i korektę), i chyba po prostu bardziej utalentowanych. 

Ktoś może stwierdzić, że debiutantów powinno się wspierać i motywować do dalszej pracy. A ja powiem tak: jeśli Tomasz Graczykowski chce napisać coś dobrego, musi popracować i to sporo, zwłaszcza nad swoim warsztatem. A i nad tematyką bym się poważniej zastanowiła: amerykańskie miasteczka są już passe i nie wróżę im spektakularnego powrotu do łask. Aczkolwiek to tylko wyjątkowo subiektywna ocena waszej skromnej recenzentki.

40 komentarzy:

  1. Cóż... Wreszcie, po kilku miesiącach, "recenzja" została napisana... Dziękuję Ci za przeczytanie książki, szkoda, że Cię rozczarowała. I dziwne, sądząc po Twoich słowach, że ktokolwiek zgodził się ją wydać... :-)
    Tak czy inaczej myślę, że w następnym roku poczujesz się zaskoczona :-)

    Wszystkich zainteresowanych przeczytaniem znacznie bardziej profesjonalnie napisanych recenzji zapraszam na:

    http://przypadekmorrowa.republika.pl/index.html5.html

    http://rebookblog.blogspot.com/

    Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za czas poświęcony książce i pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja żałuję, że okazała się taka słaba...
      A! I prosiłabym bez spamu w komentarzach...

      Usuń
    2. W polskiej blogosferze recenzje profesjonalne prawie nie istnieją. Te, które kryją się pod wstawionymi linkami może są dłuższe od powyższej, ale nie są profesjonalne... Różnica polega tylko na tym, że są przychylne książce.
      Ja akurat w dużej mierze zgadzam się ze zdaniem Silaqui i po ujrzeniu Twojego komentarza Tomku, niby miłego i uprzejmego, ale jednak złośliwego, jestem zaskoczona i zdziwniona. :/

      Usuń
    3. Nie napisałem, że "profesjonalne", tylko "znacznie bardziej profesjonalnie napisane", Maju. Recenzja książki wygląda inaczej niż ten obraźliwy tekst, który w zasadzie jest subiektywnym puntem widzenia Silaqui na temat mojej osoby. Autorka zamiast skupić się na fabule książki, jak robi każdy szanujący się recenzent (nawet nieprofesjonalny), rozpisuje się na temat moich braków językowych i doradza kursy pisania, mimo że w powyższym tekście sama błędów językowych nie uniknęła. Co więcej, w poniższej odpowiedzi na komentarz Zory twierdzi, że: "NIe jest sztuką wrzucić do książki milion elementów i każdy potraktować "po łepkach" pisząc tylko to, co wszyscy i tak znają.".
      Pisze również: "Od thrillerów, ale nie tylko od nich, oczekuję czegoś nowego, a tutaj niczego nowego nie było..."
      Co do pierwszego cytatu, wątki w książce nie są "traktowane po łebkach", każdy z osobna ma swoje zakończenie. Wątek subkulturowy występuje w całej powieści, prowadzi do tragicznego finału. Watek rozwijającego się związku Thomasa ma swoje zakończenie na ostatnich stronach. Proszę mi wykazać nielogiczność i nie konsekwentność jakiegokolwiek wątku, jeśli ktoś twierdzi, iż takie się w książce znajdują.
      Co do drugiego twierdzenia Silaqui o braku oryginalności, to prosiłbym o potwierdzenie tych słów chociażby jednym przykładem thrillera, którego bohaterami są młodzi ludzie lubujący się w ciężkich brzmieniach, proszę o podanie przykładu chociażby jednego bohatera podobnego do Thomasa Morrowa.

      Maju, ja nie pisałem komentarza złośliwie. Wyraziłem po prostu swoje zdanie na temat braków powyższej recenzji, która w moich oczach na miano "recenzji" po prostu nie zasługuje. Jej autorka jak najbardziej ma prawo sądzić o mnie, co jej się żywnie podoba, nie mam jej tego absolutnie za złe. Natomiast tym, co mnie bardzo rozczarowało, był fakt napisania recenzji mojej książki "byle jak, oby odpękać", gdyż wcześniej sądziłem, że Silaqui potrafi robić to dobrze, że poważnie traktuje swój blog i jego czytelników.

      Nie złoszczę się. Po prostu uważam, że nie dopełniła swoich zobowiązań względem wydawnictwa, które wysłało do niej książkę. Owszem, dostaje ich na pewno masę. Ale to nie oznacza, że nie zobowiązuje jej to do konstruktywnego podejścia do każdej książki z osobna.

      To oczywiście tylko moje zdanie. Ostatnio pojawiły się "skrótowe" recenzje kilku zaległych książek, o objętości kilku linijek, i nie sądzę, by to wystarczało do zabicia wyrzutów sumienia szanującego się recenzenta.

      Mimo to jeszcze raz dziękuję za przeczytanie książki, Silaqui. Moją powyższą wypowiedzią nie chciałem Cię urazić. Wyraziłem po prostu swoje zdanie na temat Twojej pracy, jak ty w recenzji na temat mojej.

      Usuń
    4. Drogi Tomku, powiedz mi proszę jak czytelnik ma czerpać frajdę z lektury,gdy książka napisana jest kiepsko? Nie da się,po prostu się nie da.
      Błędy językowe przejdą w tekście nieprofesjonalnym, pozbawionym korekty itp. W książce takich rzeczy być nie powinno, choć mi bardziej chodziło o lekkość pióra,naturalność wypowiedzi czy opisów.
      Leigh Fallon też postawiła na jej zdaniem oryginalnych bohaterów, a wyszło jej podobnie jak tobie: http://www.literatura.unreal-fantasy.pl/811/a/corka-zywiolu.html

      A! i jakby nie patrzył to ty Tomku,nie wydawnictwo zwróciłeś się do mnie z propozycją przesłania książki, a ja od razu szczerze napisałam, że jeśli książka mi się nie spodoba, to o tym napiszę.

      Wspomnienie o moich opiniach skrótowych czy liczbie otrzymywanych jest argumentem totalnie chybionym, bo należę akurat do tej mniejszości, co czyta i recenzuje to co chce, a nie to,co jej przyślą.

      I owszem, traktuję swój blog poważnie, ale też mam sporo dystansu do tego całego procederu.

      A! i jeszcze jedno: to, że jakiś wątek został doprowadzony do końca nie musi oznaczać, że został poprowadzony dobrze/ciekawie.

      Usuń
    5. Droga Sil,
      owszem, ja zwróciłem się do Ciebie z zapytaniem o zrecenzowanie książki, a wydawnictwo Ci ją wysłało.

      Nie mam nic przeciwko temu, że książka Ci się nie podobała, oczywiście. Chodziło mi po prostu o to, że spodziewałem się bardziej konstruktywnej recenzji, nic więcej. Moim zdaniem recenzent nie jest jak policjant rozciągający taśmę wstępu. Wydaje mi się, że powinien zwrócić uwagę na złe i dobre strony recenzowanej książki, pokazać czytelnikowi, dlaczego warto, a dlaczego nie warto jej przeczytać. Coś w tym stylu, rozumiesz :-)
      No nic. Konkluzja jest taka, że niszczyć jest łatwo, tworzyć - bardzo trudno.

      Usuń
    6. a kto tu o niszczeniu mówi? Toż właśnie dzięki memu wpisowi zdobyłeś kolejnego czytelnika :P

      Usuń
  2. Cóż, każda książka może nie przypaść do gustu. Ja nie czytałam nic Tomasza Graczykowskiego, więc co do jego książki wypowiedzieć się nie mogę, ale muszę się zgodzić, że w polskiej literaturze nie ma wielu wybitnych twórców (oczywiście są wyjątki!)
    ps.Zapraszam na mojego bloga, dopiero co otwarty. :)
    Lawenda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że są wyjątki :) Taki Kosik, Drukarczyk czy Bochiński piszą świetnie, a czytanie ich książek i opowiadań to czysta przyjemność :)

      Usuń
  3. Też rzadko sięgam po polskich autorów, a jak już to sprawdzonych, albo naprawdę dobrze rokujących. Szkoda, że wyszło tak słabo i dziwne, że w ogóle to wydano.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ostatnio czytałam jeszcze jedną książkę debiutanta (a raczej debiutantki), i w porównaniu z nią "Przypadek" nie jest jeszcze taki tragiczny :P
      Swoją drogą, całe dwie dostępne w sieci recenzje "Przypadku" wychwalają książkę pod niebiosa,więc albo zadziałała zasada "mam egzemplarz od autora to mu posłodzę", albo ja zbyt wymagająca jestem ^^

      Usuń
    2. Szczerze to podejrzewam to pierwsze, szczególnie po reakcji autora ^^

      Usuń
  4. Cóż, czytałam książkę i uważam, że recenzja jest niewyczerpująca.. autorka nie porusza nawet głównej treści książki, a co dopiero reszty poruszonych w niej problemów, takich jak chociażby wątek subkulturowy, miłosny, rodzinny i tym podobnych. Książkę czyta się lekko, ma ona swój klimat i przedstawia całą grę psychologiczna bohatera wraz z jego emocjami. Poza tym, w porównaniu do recenzji jakie można znaleźć w internecie, ta wydaje się być napisana na kolanie. Spodziewałam się, że każda osoba recenzująca powinna się bardziej wysilić nad pozycjami, jakie otrzymuje. A już na pewno nie powinna obrażać autorów książek. Z tego tekstu nie dowiedziałam się nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątki, o których wspominasz przedstawione w książce zostały w tak szablonowy sposób, że ani nic nowego nie wniosły, ani specjalnie nie zapisały się w mej pamięci. NIe jest sztuką wrzucić do książki milion elementów i każdy potraktować "po łepkach" pisząc tylko to, co wszyscy i tak znają. Od thrillerów, ale nie tylko od nich, oczekuję czegoś nowego, a tutaj niczego nowego nie było...
      Co z tego, że emocje bohatera,jego zagubienie w całej sytuacji itd są opisane, skoro opisane są topornie i bez polotu?
      Brak lekkości w prowadzeniu historii jest u Graczykowskiego boleśnie widoczny, dlatego tez o tym w recenzji wspomniałam: niby dlaczego powinnam pominąć tak istotny fakt? I nie traktowałabym tego jako obrazy, a raczej pewnej wskazówki dla autora. Kto wie, może kilka kursów pisania, ćwiczeń i pisania samego w sobie a autor wyrobi swój styl i wtedy z przyjemnością ocenię jego książkę wyżej (o ile oczywiście lektura sprawi mi przyjemność) :)

      Usuń
  5. Ciekawa okładka ale jak widzę na tym koniec...Będę się trzymać od książki z daleka. Dzięki za ostrzeżenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może ty akurat znalazłabyś w tej książce coś dla siebie? Mi się nie udało :P

      Usuń
  6. @Sil, podeślij mi tę książkę, co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś mnie później ganiał z osinowym kołkiem? ^^

      Usuń
    2. To mogę robić i bez tego.

      Usuń
    3. Ok, jakoś się zgadamy (odnośnie przesłania książki, nie wbicia kołka):PP

      Usuń
  7. Kolejna blogowa "dyskusja", która potwierdza, że czytanie (i recenzowanie) książek polskich autorów o nieznanych nazwiskach to zajęcie dla ludzi o silnych nerwach. Najpierw człowiek się wymęczy przy lekturze, potem - przy pisaniu o książce (tak żeby było szczerze, ale nie złośliwie), a na koniec autor i tak przyjdzie i się obrazi, że nie został pochwalony - bo inni chwalili, a wydawnictwo wydało. Książki nie czytałam i już wiem, że nie przeczytam. Nie lubię takich zachowań autorów pod recenzjami/wrażeniami z lektury/opiniami o książce, czy jakkolwiek by nazwać te nasze blogowe wynurzenia. Chyba stworzę sobie prywatną listę autorów "ryzykownych" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Viv,masz rację z tym, że czasem trudno napisać szczerze ale nie złośliwie: mam z tym problem przy takich pozycjach, bo wkurza mnie to, ile czasu straciłam przez tak słabą książkę...
      Taka lista to nie jest zły pomysł, ot dla przyszłego świętego spokoju :))

      Usuń
  8. Właściwie Viv napisała wszystko, co sama chciałam napisać. Jak dobrze, że - przynajmniej jeszcze - zagraniczni autorzy wyposażeni w Google Translate nie chodzą po polskich blogach w poszukiwaniu krytycznych recenzji. Debiutantów unikam tak czy siak (jak choćby przez rozczarowujący "Alkaloid"), ale teraz będę unikać jeszcze bardziej. ;) Czekam też z niecierpliwością, aż zarzutem do recenzenta będzie "jak takiś mądry, to napisz lepszą książkę i wydaj!". No bo skoro nie powinno się wytykać zauważonych błędów/braków językowych w książce tylko dlatego, że samemu zrobiło się jakiś w recenzji, to już niedaleka droga do tego... ;) No i w ogóle jak śmiesz zwracać uwagę na język - profesjonalna recenzja traktuje przede wszystkim o fabule, kogo z czytelników obchodzi styl! (Nie czytałam jeszcze profesjonalnej recenzji, której głównym elementem byłoby skupienie się na fabule, ale okay, widocznie czytam złe i "subiektywne" recenzje. Po co robić analizę języka, zawartych w książce idei, logicznej konstrukcji bohaterów, umieszczać książkę w szerszym kontekście literackim - przecież można streścić fabułę i będzie profesjonalnie :D). Ehh!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwiłabyś się, zagraniczni autorzy też poczytują nasze, maluczkich recenzje :))
      Mnie czeka publikacja jeszcze jednej recenzji kiepskiego debiutu i już się boję. Aczkolwiek o autorce nie słyszałam by była "wojownicza", więc może źle nie będzie?
      Prędzej czy później argument "to sam napisz lepiej" się pojawi, to nieuniknione: zbyt wielu rodzimych autorów nie potrafi przyjąć krytyki po ludzku.
      I tak, chwalmy debiutantów za sam zarys fabuły, reszta w książce jest zbędna! :))

      Usuń
  9. Heh, widać książkę można skrytykować, ale recenzji nie :-) Ale tak na poważnie to myślę, że styl w odbiorze jest różny, że zależy to od kwestii gustu. Zaskoczeniem jest dla mnie, iż tak bardzo Cię męczył, Sil, bo to pierwsza naprawdę zła opinia, jaką słyszałem o książce. Ale cóż, każdy z nas trafia czasem na książki w jego mniemaniu bardzo kiepskie. Ilu ludzi na świecie, tyle gustów... Ja osobiście nie znoszę fantasy, poza kilkoma nielicznymi wyjątkami jak Watt-Evans cz Howard, a styl pisania niektórych uznanych pisarzy w moim odczuciu bywa bardzo męczący.

    Aha, spojrzałem na recenzję tej książki, do której zamieściłaś wcześniej link. Wygląda na to, że "Przypadek Morrowa" i "Córka żywiołu" to dwie zupełnie różne książki. Przy okazji przeczytam, żeby wyłapać podobieństwa, o których wspominałaś wcześniej.

    Ok, w sumie to chciałem wkleić tu linka do mojej strony z fragmentem książki, żeby każdy miał uzupełnienie dla całej tej dyskusji. Kto zainteresowany, niech zagląda:

    http://tomaszgraczykowski.republika.pl/index.html1.html

    Dobra, na koniec jeszcze raz bardzo chciałem podziękować Ci za Twój czas poświęcony książce, Sil, tym bardziej, że nie była to dla Ciebie żadna przyjemność. Dziękuję zatem i pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie całkowicie inne książki, obie miały być novum, a wyszło jak wyszło.
      Również pozdrawiam i mam nadzieję, że prócz oburzenia wyciągniesz z tej opinii jakieś wnioski. Kto wie, może następna książka będzie lepsza?
      Ps. Od kiedy "Przypadek" jest w sprzedaży?

      Usuń
    2. to radzę popatrzeć na statystyki, oceny na np. lubimyczytać, i porównać to z recenzjami tych, co dostali książkę za darmo z tym, jak rynek przyjął książkę. Wnioski pojawią się same. Moje odczucia po przeczytaniu "Przypadku" są jednakowe z tym, jak odebrało to społeczeństwo. Sorry, ale pół roku, a czytelników kilku/kilkunastu? coś jest na rzeczy.

      Usuń
    3. No wiesz... Skoro napisanie recenzji zajmuje trzy miesiące, a książka jest w sprzedaży od sześciu, to wiadomo, co jest na rzeczy...

      Co do statystyk:

      http://www.abytaniej.pl/sensacja-/-kryminal-/-thriller/Tomasz-Graczykowski/Przypadek-Morrowa.html

      http://www.coczytac.pl/sensacja-/-kryminal-/-thriller/Tomasz-Graczykowski/Przypadek-Morrowa.html

      http://lubimyczytac.pl/ksiazka/142439/przypadek-morrowa

      Usuń
  10. @Tom Re, jak rozumiem, do tej pory książkę pokazywałeś jedynie rodzinie i pani od polskiego, że nie było negatywnych opinii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fenrir: zerknij na te fragmenty, bo na gołosłownego laika wyjdę. W końcu na 6 recek tylko dwie nie są pozytywne (tzn: jedna nie jest, a druga nie powinna, chyba że się recenzentka przestraszy): aż dziwne, że książka Nobla jeszcze nie dostała....

      Usuń
  11. Pani od polskiego nie widziała :D Nie wspominam o opiniach znajomych, lecz o recenzjach, których pojawiło się jak dotąd zaledwie pięć. Pozostałe cztery tak bardzo negatywne nie były, jeśli chcesz zajrzeć, linki są tutaj:

    http://przypadekmorrowa.republika.pl/index.html1.html

    Spodziewam się jeszcze jednej negatywnej, więc w sumie będzie ich dwie. Normalna rzecz, że nie wszystkim się książka spodoba. Jeśli uda Ci się przeczytać, nie omieszkaj napisać o wrażeniach, negatywnych również :-)Oczywiście jeśli uznasz, że chcesz na to poświęcać swój czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pod podanym linkiem widzę odnośniki do czterech recenzji, z czego pierwszy nie działa. A do mojej nie ma. Czyżbyś bał się pokazać swym czytelnikom opinie osoby, której "Przypadek" nie przypadł do gustu?

      Usuń
  12. Rzeczywiście, link już nieaktualny, szkoda, bo recenzja bardzo zgrabnie napisana była... Niektórzy mogliby się wiele nauczyć.

    Ech, siły nie ma do tej waszej złośliwości... Co do Twojej "recenzji", to oczywiście, że znajdzie się na stronie. Nie ma co kryć przed ludźmi tego cuda:D A bać się nie mam czego, bo to w końcu Ty się pod nią podpisujesz:-)

    Ciekawe, gdzie Ty się tych "6" recenzji doliczyłaś, lol...

    Wiesz, prześmiewcze komentarze typu: "aż dziwne, że książka Nobla jeszcze nie dostała...." wiele o Tobie mówią:-)

    Dobra, pojeździjcie sobie jeszcze, ludzie, może wam ulży:-) Cya, lol.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wierzę na słowo ^^ zgrabna i rzetelna, usunięta przez przypadek, na złość autorowi ;p
    To nie cudo, tylko subiektywna, jak to u mnie, opinia. Szczera i bez ściemy. Może faktycznie, w dobie zakłamanych, łasych na książki dziewczynek wydaje się "cudem", ale to akurat postrzegam jako zaletę, nie wadę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Sil.
      Co do tej pierwszej recenzji, to czas jej publikacji wygasł we wrześniu. Skontaktowałem się jednak z krakowskim serwisem i został przez nich uprzejmie wydłużony, dlatego nie musisz już wierzyć na słowo. Jeśli będziesz miała ochotę przeczytać, to proszę:

      http://www.kulturatka.pl/subiektywnie/15275-przypadek-morrowa-tomasz-jacek-graczykowski

      Usuń
    2. Rzeczywiście, super recenzja, w której połowa to cytaty z książki, a reszta to praktycznie sam opis fabuły. Oj, rzetelnie, rzetelnie, posypuję głowę popiołem i w następnej swej opinii przekopiuję pół książki.

      Usuń
  14. Dosłownie przez chwilą przeczytałam inną recenzję tej książki. Ja także bardzo sceptycznie podchodzę do debiutów, jednak coraz częściej jestem pozytywnie zaskoczona ich pracą. Tej książki nie czytałam, chociaż z Twojej recenzji wynika, że temat mógłby rozwinąć się bardzo ciekawie, bo jest dość niebanalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, to znaczy że albo masz większe szczęście do debiutantów, albo czegoś innego od lektury oczekujesz ^^ Sam pomysł na książkę T.G. miał niezły, mógł po prostu poczekać z publikacją nieco więcej, i w tym czasie dopieścić szczegóły :PP

      Usuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)