5 lut 2015

Drugi Brzeg, Michał Gołkowski






Tytuł:Drugi Brzeg
Autor:Michał Gołkowski
Wydawnictwo:Fabryka Słów
Cykl Wydawniczy:Ołowiany Świt t.2
Data wydania: 25.04.2014
Ilość stron:400
Moja ocena:3/6





Kontynuacje to twardy orzech do zgryzienia i dla autora, i dla odbiorcy. W swojej czytelniczo-recenzenckiej karierze niejednokrotnie przekonywałam się, jak trudno czerpać frajdę z drugiego – trzeciego – piętnastego tomu… Czasem, dzięki opiniom zaufanych recenzentów i bardziej zaawansowanych czytelników fantastyki, wiedziałam, czego się spodziewać (czy też raczej NIE spodziewać) po kolejnych częściach cyklu. W przypadku S.T.A.L.K.E.R.skiej serii Gołkowskiego postanowiłam nie czytać za wiele recenzji i podejść do tematu ze świeżym umysłem. W końcu pierwszy tom przypadł mi do gustu, nie jestem skażona znajomością gry od której to wszystko się zaczęło, i po prostu Ołowiany świt był przyzwoitym debiutem, wpisującym się w „twórczość ludzi zakochanych w pewnej konwencji”.

Mówiąc kolokwialnie: fajne to było! Przesiąknięte pewną dozą beznadziei, pełne potworów zaskakujących swoją oryginalnością każdego, kto ze S.T.A.L.K.E.R.E.M czy „Piknikiem na skraju drogi” nie miał wcześniej styczności. Wewnętrzne przeżycia głównego bohatera przyjemnie wciągały, zasmucając i delikatnie konfundując. Minął jakiś czas, ukazał się Drugi brzeg – następny tom powieści o perypetiach Miśka, i znów można było powędrować sobie po Zonie. I chociaż cieszyłam się na tę kontynuację, to jednak rzeczywistość okazała się bardzo brutalna.

By nie było nieporozumień: wszelkie zalety twórczości Gołkowskiego, przedstawione w recenzji pierwszego tomu, nadal się liczą. Zapalony gracz w S.T.A.L.K.E.R.A. znajdzie się w narracji znakomicie, będzie z lubością łapał nawiązania do gry i bez problemu wczuje się w klimat opowiadanej historii.
Gorzej będzie z zwykłym czytelnikiem, szukającym rozwinięcia historii Miszki i pewnego (no przepraszam, ale tego też wymagam) lepszego obeznania z prawidłami rządzącymi prowadzeniem historii.

Drugi Brzeg jest niczym innym, jak napisanym na tym samym poziomie drugim odcinkiem znanej nam powieści. Czytamy sobie o Miszce, pogubionym we własnym szaleństwie, i wszystko miałoby w sobie magię, gdyby nie toporne rozwiązania fabularne Gołkowskiego. Gdyby to był scenopis gry – przyjęłabym rzecz bez żadnej dyskusji. Ale tutaj mówimy o książce, czyli czymś nieco bardziej skomplikowanym i wymagającym więcej: zarówno od autora, jak i odbiorcy…

A tutaj jedyną trudnością, jaką spotkałam podczas lektury było, paradoksalnie, zmuszenie się do czytania. Co jest nieco zasmucające, zwłaszcza w przypadku, gdy pierwszy tom pochłonęło się niemal za jednym zamachem. Owszem, wizje pogrążającego się w szaleństwie Miszki niby mają jakoś wspólny mianownik, czytelnik od samego początku oczekuje rozwiązania tej niezbyt składnej zagadki. Tylko gdzieś w połowie książki człowiek już wie, że są tylko dwa możliwe (według logiki świata opisanego przez Gołkowskiego) rozwiązania całej historii. I jest mu przykro, gdy jedno z nich okazuje się prawdziwe, gdy autorowi mimo wszystko nie udaje się nas zaskoczyć.

Jako człowiek czytający książki od 22 lat nauczyłam się jednego: oczywiste rozwiązania bywają potrzebne, czasem nie ma innego wyjścia niż poprowadzenie bohatera z punktu A do punktu B. Nie jest to mój ulubiony zabieg literacki, nie lubię, gdy w połowie historii przeczuwam jej zakończenie, a co gorsza: gdy ostatnie strony powieści potwierdzają moje wcześniejsze podejrzenia. Skoro mamy do czynienia z fabułą umiejscowioną w przestrzeni tak nieprzewidywalnej, jak Zona, to wręcz oczekuje się jakiegoś innego, dziwnego zwrotu akcji, zaskakującego zakończenia czy nawet sprytnego cliffhangera. Czegoś, co sprawi, że odłożymy książkę z bałaganem w głowie i chęcią natychmiastowego sięgnięcia po kolejny tom, następne dzieło autora.

Drugi brzeg można nazwać powieścią poprawną, jednak mimo najszczerszych chęci jest to książka zwyczajnie nijaka, w żadnym stopniu niewzbudzająca większych emocji. Nie twierdzę, że koniecznie muszę podczas czytania płakać z wzruszenia czy parskać śmiechem. Nie oczekuję również, że coś mnie przyprawi o gęsią skórkę, chciałabym za to raz na jakiś czas podnieść wzrok znad stron powieści i powiedzieć sobie „WOW! To było mocne!” Przyznacie sami, że nie są to zbyt wygórowane oczekiwania, zasadniczo dość często zaspokajane przez czytaną przeze mnie literaturę, a jednak w przypadku tej książki Gołkowskiego nie doznałam efektu „WOW!”, co irytuje i w pewnym stopniu przygnębia. Irytuje, bo zawiedzione nadzieje zawsze wzbudzają negatywne emocje, zasmuca zaś z prostego powodu: nie jest miło pisać krytyczne słowa o dziele człowieka, który zdaje się być osobą na wskroś sympatyczną i oddaną temu, co robi.

Kończąc ten zdecydowanie subiektywny i może trochę zbyt emocjonalny wywód, mogę jedynie wyrazić nadzieję, że kolejna powieść Gołkowskiego bardziej przypadnie mi do gustu, bo choć na Drugim brzegu się zawiodłam, to jednak jestem ciekawa, co też autor zaproponuje nam w trzeciej książce i kto wie, może dzięki Drodze donikąd spojrzę przychylniejszym okiem na drugi tom przygód Miśka? A może po prostu wypadałoby zaopatrzyć się w S.T.A.L.K.E.R.A i pograć przez kilka-kilkanaście godzin, by wpisać się w grono odbiorców zachwyconych serią i traktujących dzieła Gołkowskiego jako idealne uzupełnienie gry. Tylko czy przypadkiem literatura nie powinna obronić się sama?


Recenzja napisana dla portalu:

2 komentarze:

  1. Ach, a ja cały czas tkwię w miejscu - znam tylko "Piknik na skraju drogi", a po utwory osadzone w rzeczywistości zbliżonej do tej, jaką wymyślili bracia Strugaccy, jakoś nie mogę sięgnąć - z takich w miarę realnych planów to mogę jedynie wspomnieć o chęci poznania utworu "Kompleks 7215" autorstwa Bartka Biedrzyckiego (kojarzę tego jegomościa od dość dawna za sprawą pewnego serwisu internetowego i jestem ogromnie ciekaw, jak prezentuje się jego literacka przygoda).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Piknik..." czytałam, już jakiś czas temu i prócz "ołowianego" nic w tym klimacie nie znam. Tzn. Niby Vandermeer tez pisze o strefie "dziwnej", ale to zupełnie inna para kaloszy.

      Usuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)