17 sie 2012

Premierowa recenzja "Opowieści praskich" Tomasza Bochińskiego


Tytuł: Opowieści praske
Autor: Tomasz Bochiński
Wydawnictwo: Almaz
Data wydania: 14. 08. 2012 r.
Ilość stron: 240
Moja ocena: 5/6

”Warszawa da się lubić” śpiewał kiedyś Adolf Dymsza a nasza stolica od lat posiada tyleż samo pasjonatów jak i przeciwników. Przeważnie jednak wszelkie opisy czy historie, z jakimi stykamy się w różnych tekstach kultury, opowiadają o Warszawie w błysku fleszy, czasem o Warszawie powstańczej, a czasem o komunistycznej, podnoszącej się z gruzów stolicy. Warszawska Praga zazwyczaj omijana jest szerokim łukiem, traktowana jako siedlisko marginesu społecznego, powszechnego pijaństwa i żywego symbolu rozpadu społeczeństwa. Na szczęście znajdziemy ludzi, dla których to właśnie Praga posiada jeszcze, jako jedyna, przedwojennego ducha, ukrytego gdzieś między kolażem bilbordów, łuszczących się kamienic i zapijaczonych bram. Co to za duch, i czy potrafi zaczarować? O tym opowiada nam Tomasz Bochiński w Opowieściach praskich.



Jak wiemy, wydawnictwo Almaz celuje w science fiction i jak do tej pory zaoferowało nam trzykrotną przygodę w różnorodnych odmianach space opery. Na tym polu pomysł na czwarty numer bookazinu SF zapowiadał się cokolwiek dziwnie i jakby nie na temat. Z opisów ciężko było wywnioskować, jaką książką będą Opowieści praskie, czytając blurby można nawet było dojść do wniosku, że będzie to zbiór klimatycznych opowiadań o lekkim zabarwieniu rodem z urban fantasy. Obawy te rozwiewa już pierwsze opowiadanie, a wszystkie dziewięć historii opisanych przez Tomasza Bochińskiego mają w sobie więcej niesamowitości niż można się było spodziewać.

Zanim jednak wyruszymy w wędrówkę po Pradze, skupimy się trochę na jej historii, którą w swoim wstępie do Opowieści krótko przedstawia nam Tomasz Kołodziejczak, który podobnie jak Bochiński polubił umiejscawianie akcji swoich historii w Polsce. Historyczny rys Pragi będzie na pewno niezłą wskazówką dla tych, którzy o tej dzielnicy wiedzą niewiele ponad to, że jest ona częścią Warszawy, a właściwe opowiadania całkowicie zmienią wasze podejście do tej cieszącej się niechlubną sławą dzielnicy.

Dla tych, którzy od kilku lat z uwagą śledzą rodzimą scenę fantastyczną, trzy tytuły wydadzą się znajome. I nie bez powodu, gdyż Bardzo zły, Cudowny wynalazek pana Bella i Druga liga były już publikowane: dwa pierwsze w antologiach Fabryki Słów, a Drugą Ligę można było przeczytać w czasopiśmie Science Fiction (numer 2 z 2005 roku). Jeśli w tym momencie pomyśleliście, że 1/3 książki jest „tylko przedrukiem”, to srodze się pomyliliście: wymienione trzy opowiadania nie tylko wpisują się w tematykę warszawskiej Pragi, a wręcz tworzą jej jedyny prawdziwy obraz. Cudowny wynalazek pana Bella, opowiadanie o niesamowitej znajomości zapoczątkowanej przez stary przedwojenny telefon, nie bez powodu oceniane jest przez czytelników bardzo wysoko, a sam Kołodziejczak określił je mianem jednego z najlepszych polskich fantastycznych opowiadań XXI wieku. Bardzo zły natomiast jest opowieścią o mścicielu, który wymierza sprawiedliwość przestępcom, czyniąc to definitywnie i całkowicie niezgodnie z prawem. Nie jest to jednak postać zwyczajna, a geneza jego powstania jest piękna i przerażająca zarazem. Opowiadanie to łączy w sobie zagadkę kryminalną, klaustrofobiczne kanały warszawskie i miejską legendę o Złym: mordercy, przed którym drżą najtwardsi prascy cwaniacy. Co prawda Bardzo zły nie powala na kolana, a źródło gangsterskich egzekucji dość szybko daje się odnaleźć, jednak jako pierwsze opowiadanie w zbiorze idealnie wprowadza czytelnika w klimat praskich półświatków i układów.

Z opowiadań premierowych na szczególną uwagę zasługują dwie z czterech Menelskich ballad zamieszczonych w Opowieściach. Bułki i Pięćdziesiąt groszy, nadzwyczaj oszczędne w formie, zawierają w sobie ogromny ładunek emocji, a ich przesłanie napawa czytelnika smutkiem, gdyż ukazuje nieuchronność przeznaczenia, ulotność ludzkiego życia i bezduszność drzemiącą w każdym człowieku. Te dwie miniatury zmuszają do innego spojrzenia na świat: czy to świat gier dziecięcych, czy świat tak zwanego marginesu. Co najlepsze: choć obie ballady bazują na zabawie z emocjami czytelnika i wykorzystują do tego proste chwyty, to mimo wszystko, a może właśnie dlatego, osiągają swój cel, nie będąc jednocześnie pseudoprzypowieściami z mdłym morałem.

Pozostałe opowiadania mniej lub bardziej trzymają poziom tych wymienionych powyżej: znajdujemy w nich niesamowitą mieszaninę uczuć, postaci i miejsc. Wszystko to dzieje się na Pradze, w niej ma zapuszczone korzenie, nawet jeśli takie miejsce czy postać zdaje się być z pogranicza jawy i snu, rzeczywistości i legendy. Opowieści praskie w przedmowie Tomasza Kołodziejczaka zaklasyfikowane zostają do gatunku urban fantasy, jednak lepszym określeniem byłoby połączenie miejskiej fantasy z realizmem magicznym, podobne do tego, jakie spotkać można w twórczości Jonathana Carrolla (która w zależności od źródła przypisywana jest właśnie do urban fantasy lub do realizmu magicznego). Drugą analogią do mistrza zabawy legendą i rzeczywistością jest fakt, że bohaterowie pojawiający się u Bochińskiego są obecni w wszystkich opowiadaniach, różna jest tylko ich rola: raz Profesora jest postacią pierwszoplanową by w opowiadaniu następnym powrócić jako jednorazowy informator. Taki zabieg pozwala czytelnikowi na większą integrację z Pragą i jej mieszkańcami, gdyż stwarza to wrażenie społeczności, w której każdy każdego zna, i w zależności od sytuacji, do każdego może zwrócić się o pomoc.

Opowiadania Bochińskiego mają w sobie coś nieuchwytnie nostalgicznego: wraz z autorem śledzimy zmiany, jakie zachodzą na Pradze i nieuniknionym staje się pytanie: czy rozwój, jakiego świadkami są bohaterowie Opowieści, jest na pewno czymś dobrym i pożądanym? Czy cena za postęp, jaką płaci magiczny świat prawobrzeżnej Warszawy, nie jest przypadkiem zbyt wysoka? Tomasz Bochiński nie udziela jednoznacznej odpowiedzi, jednak lektura książki nie pozostawia złudzeń: coś odchodzi, odchodzi na zawsze i choć pozornie Praga pięknieje, to jednocześnie traci zbyt wiele. O umierającej tradycji, zanikającym duchu niesamowitego miejsca, o ludziach, którzy swą normalnością stanowili filary praskiej ferajny - o tym właśnie są Opowieści praskie.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu

7 komentarzy:

  1. Bardzo pochlebnie piszesz, a i autor wydaje się interesujący, ale... jakoś nie czuję się przekonana. Lokalne miejskie legendy mnie nie pociągają, zwłaszcza, jeśli chodzi o miasto, z którym nic mnie nie łączy. Dzika baba ze mnie - wolę wsie i lasy.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja sama pochodzę z miasteczka,co ma ledwo 8000 mieszkańców, pół dzieciństwa spędziłam na wsi, a Warszawa jako wielki moloch (na skalę naszego kraju oczywiście) nigdy jakoś mnie nie pociągała. Bochiński ukazuje inne oblicze tego miasta, inne oblicze Pragi. Znajdziesz tutaj i stwory fantastyczne, i prawdziwy, pradawny sabat czarownic. Krótko mówiąc: jest ciekawie i magicznie. Jeśli książka przypadkiem trafi w twe ręce spróbuj, niektóre opowiadania nie są zbyt obszerne ( i te najbardziej mi się podobały). Kto wie, może warszawska Praga z czasów,gdy miała duszę i Ciebie zaczaruje? :D

      Usuń
  2. A ja chętnie przeczytam. ^^ Znajomy ma, więc kiedyś sobie pożyczę - a książki Almazu przez swoje wydanie nijak mnie do kupowania i posiadania nie zachęcają, niestety.
    Z takich współczesno-fantastycznych opowiadań miejskich to mogę polecić zbiór "Poczet dziwów miejskich" Piskorskiego, choć to podejście 'na wesoło' do tematu; niemniej, warto. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, w porównaniu z twardookładkowymi wydaniami Powergraphu czy Rebisu Almaz wypada słabo, ale książki po jednym czytaniu wyglądają jak nowe, ładnie się prezentują na półce, a świadomość, że za niewielkie pieniądze można kupić wartościową literaturę uskrzydla. Dodatkowo w ich sklepie można nabyć egzemplarz z autografem ^^

      "Poczet..." gdzieś mi się w pamięci obija, może dorwę w bibliotece :)

      I czytaj, oczywiście :) Jakbyś mieszkała na śląsku to sama bym ci pożyczyła :D

      Usuń
  3. Niespecjalnie przepadam za opowiadaniami, ale nie mówię nie - to, co czytam, w dużej mierze zależy od nastroju. A nie, wróć - w całości zależy od nastroju. Jeśli więc humor dopisze, może i po tę lekturę sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie lubię opowiadania, chociażby dlatego, że czasem człowiek musi przeczytać coś skondensowanego :)

      Usuń
  4. Sama niedługo się biorę, a nastawiona jestem bardzo optymistycznie. Chociaż jeszcze do niedawna za opowiadaniami nie przepadałam (NF trochę mi z tym pomogło :D).

    OdpowiedzUsuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)